Kiedy nie odwzajemni Twych uczuć

– Jak mogę zabić Salem? – zapytał mężczyzna, spoglądając na Jinn z nadzieją.

– Nie możesz – odpowiedziała istota, spoglądając na Ozpina.

Ruby stała, spoglądając na Relikt Wiedzy. Przebywała w pokoju wspólnym, gdzie zebrała się drużyna RWBY, pozostałości JNPR oraz Qrow, Maria Calavera i Oscar Pine. Generał Ironwood miał dołączyć do nich w ciągu następnych kilku minut.

– Myślałam ostatnio, nad tym, co pokazała nam Jinn – rzekła srebrnoka, spoglądając na zebranych. Usiadła na jednym z krzeseł, przy stole, który znajdował się w centrum pokoju.

– I? – zapytała Yang, stukając palcami protezy o blat.

– Ozpin zapytał ją, czy ON może ją zabić – odpowiedziała liderka – Ale skoro ON nie może, to może ktoś inny jest w stanie – dodała brązowowłosa, uśmiechając się delikatnie z nadzieją.

– Masz rację, panno Rose – odrzekł Ozpin, przejmując kontrolę nad Oscarem – Jest, teoretycznie, inny sposób zabicia Salem. A mianowicie… – jednak przerwano, dla byłego dyrektora Beacon, który postanowił się pojawić po dłuższej przerwie.

– To dlaczego, Jinn tego nam nie powiedziała? – zapytała Yang, której oczy zabłysły czerwienią.

– Ponieważ jedno z was, o tym wie – zripostował Ozpin, siadając pewniej na krześle. Wtedy spojrzenia młodzieży oraz Ponurego Żniwiarza, skierowały się na Qrowa.

– Panno, Rose – zwrócił się Ozpin, do córki Summer – Pora, abyś się dowiedziała, jak twoja matka, straciła swe życie – na te słowa, oczy wspomnianej dziewczyny, rozszerzyły się niczym spodki – Okazuje się, że jeślibyśmy zmusili Salem do wykorzystania jej Aury, twoje srebrne oczy, powinny być w stanie ją unicestwić – rozpoczął wypowiedź dyrektor Beacon – To właśnie próbowała zrobić twa matka, panno Rose – powiedział to smutnym głosem, spoglądając na córkę Summer – Niestety Summer, zbyt szybko wykorzystała większość swej Aury, a jej resztki wykorzystała do przyzwania mocy srebrnych oczu – kontynuował Ozpin, którego wzrok był zamglony, a w kącikach jego oczu, zdawały się zbierać łzy – Jednak Salem przeżyła, gdyż miała conajmniej odrobinę Aury, natomiast dusza twej matki opuściła ciało, pozbawione mocy – zakończył historię mężczyzna, w ciele chłopaka.

Ruby z każdym wypowiedzianym słowem wypełniał smutek oraz żal. Emocje te zawsze przychodziły, gdy tematem rozmowy była Summer Rose.

– To dlaczego szukał pan, innego rozwiązania? – zapytała Weiss, spoglądając na Oscara.

– Jeśli nawet dla panny Rose udałoby się unicestwić Salem, istnieje ryzyko, że ona sama nie przeżyje tego – odpowiedział spoglądając na Shnee.

– Jestem gotowa, podjąć to ryzyko – odrzekła po chwili Ruby, ku której skierowały się spojrzenia zaskoczenia. Ozpin, spoglądał na młodą kobietę i zdawał się widzieć Summer, a nie jej córkę. Jakże one są do siebie podobne, pomyślał.

– Ruby, nie podejmuj tej decyzji, dlatego, że Summer tak zrobiła – rzekł Qrow, jednak w odpowiedzi otrzymał jedynie stalowe spojrzenie, srebrnych oczu, które go uciszyły.

– Jeśli tak, musisz wzmocnić swą Aurę, panno Rose – rzekł Ozpin – Będziesz potrzebować jej wiele, aby osłabić wystarczająco Salem. Dlatego będziesz trenować ze mną – w odpowiedzi na uniesioną brew dziewczyny dodał – Oscar już przejął moją Aurę, tak też pod tym względem jestem najsilniejszy ze wszystkich zebranych – po tych słowach do pomieszczenia wszedł Ironwood.

– Przepraszam za spóźnienie – zaczął – Czy coś ważnego mnie ominęło? – po tych słowach, srebrooka wybuchła śmiechem, a razem z nią reszta młodzieży.

– Weiss? – zapytała Ruby, wchodząc do pokoju koleżanki, kilka godzin po ich przybyciu do Atlas. Narada miała się odbyć następnego dnia.

– Tak Ruby? – odpowiedziała szarowłosa, wychodząc z garderoby – Proszę wejdź – dodała, widząc, że jej przyjaciółka wciąż stoi w drzwiach. Liderka usiadła na łóżku Shnee. Weiss mogła bez problemu stwierdzić, że coś gryzie Ruby.

– Coś się stało? – zapytała, siadając obok. Dziewczyna jedynie się uśmiechnęła, słysząc pytanie.

– Można tak powiedzieć – odpowiedziała, biorąc po tym głęboki oddech – Jesteśmy przyjaciółkami, prawda? – zapytała, aby się upewnić.

– Oczywiście – odrzekła Weiss, spoglądając z niepokojem na swą przyjaciółkę, która bardzo rzadko była tak poważna.

– I nic tego nie zmieni? – zapytała Ruby, unikając spojrzenia szarowłosej, jednocześnie się delikatnie rumieniąc.

– Nic, a nic – odrzekła Shnee, nie rozumiejąc, dokąd zmierza rozmowa, jednak wiedziała, że to bardzo ważne dla Rose, więc nie komentowała.

– To dobrze – odpowiedziała liderka, nie wiedząc co mówić dalej.

– Tak więc, o co chodzi? – zapytała jej partnerka, kładąc dłoń na jej ramieniu. Ruby wzięła głęboki oddech, po czym rzekła:

– Kocham cię Weiss – na te słowa, Weiss usta się rozchyliły, gdyż dziewczyna oniemiała, nie dając rady przetworzyć informacji. Jej przyjaciółka się, w niej zakochała.

Ruby policzki, stały się równie czerwone co jej nazwisko. Wzięła głęboki oddech, po czym zapytała:

– Czy… czy czujesz, coś podobnego do mnie? – cisza, odpowiedziała za Shnee. Szarowłosa mogła dostrzec jak zazwyczaj błyszczące radością oczy przyjaciółki, matowieją. Weiss mogła dostrzec, poczuć, jak serce jej kompanki pęka.

– Rozumiem – odrzekła – Mam nadzieję, że spotkasz kogoś równie niesamowitego, jak ty, kto skradnie twe serce, a ty jego – po tych słowach, wypowiedzianych łamiącym się głosem dziewczyna, wykorzystując swój Przejaw, uciekła z pokoju Weiss, ignorując nawoływanie przyjaciółki.

Po zakończonej naradzie, Shnee udała się do pokoju liderki. Po zapukaniu, usłyszała zaproszenie, więc weszła do środka. W pomieszczeniu panował, nadzwyczajny porządek, o który nawet nie podejrzewałaby Ruby. Jednakże okazywało się, że wiele nie wiedziała odnośnie srebrnookiej.

– Coś się stało Weiss? – zapytała brązowowłosa, widząc swą przyjaciółkę, która wciąż stała we framudze drzwi.

– Ja.…- szarowłosa przez chwilę się wahała – Możemy porozmawiać? – zapytała, spoglądając w srebrne oczy Ruby, które wciąż zdawały się matowe.

– Pewnie – odpowiedziała, jednak wyglądała na wyzutą z energii, która zawsze ją wypełniała. Jednak delikatny uśmiech gościł na jej wargach. Weiss zamknęła drzwi, po czym usiadła na krześle, które stało przy biurku. Srebrnooka usiadła na łóżku, zastanawiając się, o czym jej przyjaciółka chciała porozmawiać.

– Dlaczego? – zapytała, spoglądając na młodszą dziewczynę.

– Dzięki temu, uratuję was wszystkich – odrzekła brązowowłosa, wiedząc, o co chodzi. Weiss jedynie potrząsnęła głową.

– To nie takie proste… – próbowała wytłumaczyć szarowłosa, jednak Ruby jej przerwała.

– Oczywiście, że tak – odpowiedziała nieco agresywnie, szybko się uspokoiła, biorąc głęboki oddech – Moje życie, zdaje się być niewielką ceną, abyście wy wszyscy przeżyli – dodała spokojnie, starając się ukryć jej główny powód.

– Czy to, że nie odwzajemniam twych uczuć, jest jednym z powodów? – zapytała Weiss, patrząc w srebrne oczy. Ruby, jedynie uśmiechnęła się smutno i odpowiedziała szczerze:

– Nie – stwierdzenie, że szarowłosa była zdziwiona, byłoby niedomówieniem.

– Dlaczego? – zapytała, nie rozumiejąc. Myślała, że brązowowłosa, chciała skazać się na śmierć, przez złamane serce, lecz teraz zupełnie straciła pojęcie.

– Ponieważ to nie zmieniło tego, że cię kocham Weiss – odrzekła, spoglądając na dziewczynę z delikatnym uśmiechem, mówiącym więcej, niż nie jedno zdanie. Oczy Weiss rozszerzyły się, gdy zdała sobie sprawę, jak wspaniałą osobą była Ruby Rose. Dziewczyna, która niemal dwa lata wcześniej, niemal nie wysadziła ich obu. Na to wspomnienie, Weiss się uśmiechnęła.

– Muszę iść na trening z Ozpinem – przerwała ciszę srebrnooka – Do zobaczenia! – po tych słowach, opuściła pomieszczenie, stając się chmurą płatków róży. Szarowłosa podniosła jeden, oglądając jego foremny kształt, który zdawał się zbyt idealny, by być naturalny.

– Ruby Rose – rzekła Salem, obserwując, jak młoda kobieta wchodzi do pomieszczenia poprzez otwarte drzwi. Cinder widząc znienawidzoną osobę, rzuciła się ku niej, jednocześnie tworząc ognisty miecz w prawej dłoni. Dziewczyna zdawała się nią nie przejmować, gdyż nadal kroczyła powoli, zbliżając się do ukochanej Ozpina. Gdy Panna Jesieni, był tuż obok, dziewczyna w mgnieniu oka, dobyła kosy, uderzając ostrzem od dołu. Kobieta nie zdążyła przyzwać Aury, przez co Crescent Rose, rozcięła czaszkę w połowie. Nim ciało Cinder zdążyło dotknąć podłogi, Tyrian był tuż obok srebrnookiej. Wyprowadził pchnięcie ogonem, nie spodziewając się, że dziewczyna tak szybko zareaguje. Nim kolec jadowy, zdołał się zbliżyć, by stanowić realne zagrożenie, kosa, ponownie odcięła kawałek ogona. Pocisk wystrzelony z małej odległości, wypełniony złotym Pyłem, miał wystarczającą moc, by powalić mężczyznę na kolana. Wtedy to utracił swą głowę.

– Imponujące panno Rose – teraz to Ruby mogła spostrzec, jak podobna Salem była, do jej mentora – Kroczysz ścieżką swej matki – kontynuowała – Imponujące, choć głupie. Sama wiesz, jak skończyła – zauważyła kobieta, spoglądając na dziewczynę.

– Moja matka popełniła błąd – odpowiedziała brązowowłosa, zaskakując swą przeciwniczkę, swymi słowami – Lecz ja go nie popełnię – po tych słowa, w mgnieniu oka wystrzeliła jeden pocisk, po czym zaatakowała, używając kosy. Salem, wzięta z zaskoczenia, poczuła jak jej Aura, niweluje energię pocisku, jednocześnie się zataczając. Szybka seria cięć ostrza osłabiła jej siłę, jednak natychmiast uderzyła w dziewczynę mocą Grimm’u.

Ruby, zablokowała pocisk styliskiem broni, a następnie odskakując, by uniknąć serii wybuchów mocy boga ciemności. Złożyła ona Crescent Rose do trybu tylko broni palnej, po czym, używając Przejawu, przemieniła się w płatki róż, latając wokół Salem, materializując się, by oddać jeden strzał, po czym ponownie stawała się jedynie chmurą czerwieni. W hali pojawił się wiatr będący częścią Przejawu dziewczyny, uderzając nieśmiertelną w twarz i odbierając jej dech, jak i koncentrację. Wtedy to Ruby uderzyła ponownie, zadając serię cięć, obniżając poziom Aury przeciwniczki. Kobieta uderzyła w nią magią, która odbiła się od czerwonej Aury. Fala uderzeniowa stłukła okna oraz zniszczyła meble. Srebrnooka mogła poczuć, jak z jej ciała uleciała spora ilość mocy boga światła. Wyminęła kolejne pociski Salem, używając Przejawu. Schowała broń i odskoczyła odrobinę od kobiety. Ta ruszyła za nią, atakując magią. Jednak to dało jej czas, aby mogła wstrzyknąć Pył w swoje udo. Natychmiast poczuła przejmujący ból, jak i przyrost mocy. Z łatwością wyminęła ataki i wykorzystując swą Aurę, uderzyła kosą w ciało kobiety. Moc dziewczyny pokrywała ostrze Crescent Rose, tak też, gdy magie się starły, nastąpił wybuch, który odrzucił obiema kobietami, w przeciwnych kierunkach.

Salem z całym impetem uderzyła w ścianę, natomiast Ruby wbiła broń w podłogę, dzięki czemu wyhamowała swój pęd, opadając na ziemię, delikatnie obijając żebra. Nieśmiertelna powstała, by zaatakować dziewczynę, gdy poczuła, jak w jej pierś zbijają się pociski snajperskie, przeszywając jej ciało pozbawione Aury.

Ruby, dźwignęła się na nogi i wstrzyknęła w swe ciało kolejną dawkę Pyłu, krzycząc z bólu, który spowodowała obca, surowa magia. Jednak jej Aura się wzmocniła. Powstała i stając przed Salem, przyzwała mocy srebrnych oczu, jednocześnie wspominając.

– Tylko wiedz, że zamierzam, być twoją najlepszą partnerką – słowa uśmiechającej się Weiss, wywołujące radość, że zyskała nową koleżankę.

Ruby razem ze swą drużyną siedziały na murze, spoglądając na morze. Dopiero co pokonały Torchwicka, więc postanowiły razem celebrować zwycięstwo, poprzez długi sen.

Rozmowa o strachu razem z Oscarem. Uśmiech, który chłopak odwzajemnił oraz uczucie ulgi, gdy w końcu komuś się zwierzyła, z tego, co przeżywała w sercu.

Weiss siedząca tuż obok. Razem piją kawę, rozmawiają i obserwują wschód słońca. Delikatny uśmiech szarowłosej, podkreślający piękno. Jednocześnie uczucie ciepła w sercu, gdy spoglądała na ukochaną.

Summer Rose piekąca ciasteczka. Ubrana w swoją białą pelerynę, krząta się w kuchni, jednocześnie obserwując swą córeczkę, która siedzi na krzesełku. Uczucie radości, gdy czuje, jak matka całuje jej główkę i mówi, biorąc ją na ręce:

– Teraz się pobawimy, a potem będą ciasteczka.

Ruby opuściły kompletnie siły. Opadła na ziemię, czując dzwonienie w uszach oraz metaliczny posmak w ustach. Krew zaczęła ciec z jej nosa, powoli zalewając jej twarz. Gdy przewróciła się na drugi bok, dostrzegła jedynie popiół, w miejscu, gdzie stała Salem. Zaczęła odczuwać senność i nim spostrzegła, nie czuła już nic.

Stała na klifie, na którym znajdował się grób jej matki. Słońce powoli zmierzało ku zachodowi.

– Ruby – dziewczyna, słysząc znajomy głos, odwróciła się, spoglądając na kobietę ze łzami w oczach. Stała oto przed nią Summer Rose, wyglądająca identycznie, jak ją zapamiętała: ubraną w czerwony strój oraz biało-czerwoną pelerynę, spoglądającą na nią swymi srebrnymi oczyma, z uśmiechem na ustach.

– Mama!? – wykrzyczała niedowierzając dziewczyna, jednocześnie rzucając się w objęcia rodzicielki – Tak bardzo tęskniłam – po tych słowach zaczęła płakać. Summer jedynie mocniej przytuliła córkę, sama czując, jak łzy zbierają się w kącikach jej oczu.

– Ja też, mój płateczku – odrzekła cicho, również zaczynając płakać z radości. Po chwili obie wypuściły się z objęć, wciąż nie mogąc uwierzyć, co się wydarzyło. Dopiero wtedy Ruby dostrzegła, że całe miejsce zastygło w czasie. Wiatr nie wiał, a trawy były pochylone, podobnie jak korony drzew. Niektóre liście lewitowały.

– Gdzie jesteśmy? – zapytała cicho dziewczyna, zaniepokojona.

– Jesteś teraz na skraju życia oraz śmierci – odrzekła jej matka – Twoja dusza jest tutaj, ale twój duch wciąż jest zakotwiczony w twym ciele.

– A co ty tu robisz? – zapytała, spoglądając w oczy swej matki, która jedynie smutno się uśmiechnęła.

– Już nic – uprzedzając pytanie, dodała – Czekałam na ciebie.

– Ruby! – krzyczał Ozpin, potrząsając ramieniem dziewczyny, która dalej krwawiła, pomimo wysokiego poziomu Aury. Reszta drużyny RWBY stanęła wokół liderki, obserwując powiększającą się plamę czerwieni.

– Nie, nie, nie, nie… – szeptał cicho Qrow, wyrywając włosy z głowy – Nie mogę stracić też i jej – po tym sięgnął do wewnętrznej kieszeni, aby się upić. Jednak kieszeń okazała się pusta.

– Z drogi! – warknął Wats, przepychając się. Uklęknął obok nieprzytomnej dziewczyny i miał zacząć badać nieprzytomną, kiedy usłyszał rozkładającą się kosę, za jego plecami.

– Odejdź od niej! – powiedział, jeszcze spokojnie, Qrow. Za jego śladem młodzież dobyła broni.

– Możesz mnie zabić albo pozwolić mi uratować siostrzenicę – odrzekł lekarz, unosząc swe dłonie – Nie miałoby sensu, atakowanie jej, skoro i tak może umrzeć za chwilę – dodał, ponownie pochylając się nad Ruby. Gdy spróbował dotknąć jej skóry, poczuł, jak czerwona Aura zaatakowała go. Naturalnie Aura tak się nie zachowywała, co oznaczało, że dziewczyna miała w sobie obcą magię.

– Musimy obniżyć poziom jej Aury – rzekł, rzeczowym tonem mężczyzna. Gdy uniósł powiekę dziewczyny, jednocześnie czując, jak jego palce zostają poparzone, dostrzegł tęczówkę pozbawioną swego naturalnego koloru – Jasna cholera, odłączyła się! – wrzasnął wściekły uderzając pięścią o podłogę – Walnijcie ją, lub cokolwiek! – krzyknął, na młodych, którzy jedynie stali i patrzyli – Tylko, jeśli Aura się osłabi, jej dusza, może zostanie ściągnięta z powrotem do ciała – wyjaśnił, patrząc po kolei na zebranych – Ale musimy zrobić to teraz! – naciskał. Wtedy to Qrow uderzył kosą w ciało dziewczyny i natychmiast został odrzucony przez magię, lecz poziom Aury wciąż był wysoki.

– Shnee – lekarz wskazał dziewczynę, która krzyknęła zaskoczona, nagłym odwróceniem się mężczyzny – Usuń Pył z jej ciała – rozkazał, pokazując na ciało nieprzytomnej. Weiss wykonała rozkaz i wykorzystując swój Przejaw, wyciągnęła prawie garść skoncentrowanego złotego Pyłu z ciała liderki.

– Nie możliwe – wyszeptała, wiedząc, że taka dawka wystarczała, aby zabić kilkanaście, dorosłych osób.

– Dla miłości nie ma rzeczy niemożliwych – odrzekł Wats.

– Chcę zostać z tobą mamo – powiedziała cicho Ruby, siedząc na trawie, obok swej matki.

– A twoi przyjaciele? Weiss? – zapytała, wciąż patrząc na zachód słońca.

– Weiss mnie nie kocha – odpowiedziała dziewczyna, ponownie przeżywając tamten moment, gdy cisza, mówiła więcej, niż jakiekolwiek słowa.

– I chcesz ją w ten sposób ukarać? – kontynuowała Summer, spoglądając na swą córkę.

– Nie, ale… Nie chcę cię znowu stracić – wyszeptała cicho dziewczyna, czując jak pojedyncze łzy, płyną po jej policzkach.

– Ja zawsze jestem z tobą – odrzekła miękko matka, kładąc dłoń na ramieniu Ruby – Zawsze byłam i patrzyłam, jak dorastasz, i stajesz się młodą łowczynią – smutno się uśmiechając dodała – I żałowałam, że nie mogę tych chwil przeżyć z tobą, płateczku – uśmiechnęła się, spoglądając na swą córkę. Wtem czas zdawał się ożyć, gdyż zaczął wiać delikatny wiatr.

– Wygląda na to, że ktoś cię potrzebuje po tamtej stronie – powiedziała Summer, wstając – Pamiętaj Ruby, że czasem bywa tak, iż ci, których kochamy, odtrącają nas. To boli, ale przyjdzie moment, że będą nas potrzebować i dla tych momentów warto żyć – dodała kobieta, stając na skraju klifu. Ruby nie mogła się ruszyć, więc patrzyła jak wiatr poruszał peleryną Summer Rose, wyrzucając w powietrze białe oraz czerwone płatki róż.

– Kocham cię Ruby – po tych słowach jej matka zniknęła, a ona ponownie straciła przytomność.

Dziewczyna ocknęła się, leżąc w białym łóżku. W pomieszczeniu było jasno, przez co musiała zmrużyć oczy.

– Gdzie jestem? – zapytała samą siebie, starając się podnieść. Wtem jednak przez całe jej ciało przeszła fala bólu, zmuszająca ją do leżenia. Krzyk zdusiła w gardle. Obróciła głowę, by dostrzec, że przy jej łóżku, na krześle zasnął Qrow.

– Wujku Qrow? – zapytała, przez co mężczyzna się obudził.

– Ruby, dzięki bogom! – wykrzyknął, chcą przytulić siostrzenicę, jednak powstrzymał się – Jak się czujesz? – zapytał, ponownie siadając.

– Jestem cała obolała – odrzekła. Wtedy wspomnienia uderzyły ją: walka z Salem oraz spotkanie z mamą. Kocham cię Ruby – ostatnie słowa Summer wypełniły jej świadomość, nie zauważając, że w jej oczach zbierają się łzy.

– Ruby, co się dzieje? – zapytał zaniepokojony Qrow, widząc płaczącą dziewczynę.

– Ja.… – ścisnęła kołdrę, po czym odpowiedziała – Spotkałam mamę – wyszeptała. Słysząc to, Branwen oniemiał z zaskoczenia. Jednak nim zdołał odpowiedzieć, do pomieszczenia wszedł generał Ironwood.

– Witaj Ruby – przywitał się dowódca, stając przed łóżkiem – To, czego dokonałaś, jest niewiarygodne oraz niesamowite – zawahał się, po czym dodał – Jednakże pozostaje kwestia Pyłu.

– James, to nie pora na… – zaczął Qrow, lecz Ruby mu przerwała.

– O co chodzi generale? – zapytała, spoglądając na dowódcę.

– Chcielibyśmy poznać powody, dla których postanowiłaś wstrzyknąć sobie dawkę skoncentrowanego Pyłu, która byłaby w stanie zabić kilkanaście osób – odrzekł, zakładając ręce za plecami – Jeśli nie chcesz z nami o tym rozmawiać, przyjdzie psychiatra i…

– Skąd pomysł, że chciałam popełnić samobójstwo?

– To jaki był powód?

– Niski poziom Aury – stwierdziła oczywiste.

– Ale to nadmiar Aury cię prawie zabił.

– Miał pan kiedyś srebrne oczy? – zapytała retorycznie, po czym kontynuowała – Nie ma pan żadnego pojęcia jak wiele Aury, są one zdolne pochłonąć, a jakby nie patrzeć, musiałam zniszczyć całą moc Salem – Słysząc to, Ironwood dostrzegł, że zachował się, co najmniej, niemile.

– Jeśli generał pozwoli, chciałabym odpocząć – Ruby spojrzała w oczy wujka i wyszeptała – Powinieneś porozmawiać z siostrą – po tych słowach zamknęła oczy, próbując zasnąć, zostawiając mężczyzn samych ze swymi myślami.

Dwa miesiące później

Weiss szła korytarzem, kryjąc swoją frustrację. Ruby nie stawiła się na poranny trening, którego była pomysłodawczynią. Nie pukając, nacisnęła klamkę i weszła do pokoju liderki. Tam oto dostrzegła, swoją przyjaciółkę leżącą w swym łóżku ubraną w swą piżamę. Oddech brązowowłosej był spokojny, jakby spała. Jej twarz była blada, a jej skórę pokrywała cienka warstwa potu. Ręce były ułożone wzdłuż ciała. Gdy położyła dłoń na ramieniu dziewczyny, poczuła, jak moc jej Aury rośnie. Wtedy to Ruby zerwała się z łóżka, rozglądając się po pomieszczeniu, nic nierozumiejącym wzrokiem.

– Co się stało? Gdzie ja jestem? – brązowowłosa odskoczyła od Weiss, przerażona, spoglądając na obcą osobę czerwonymi oczyma – Kim ty jesteś? – szarowłosa, próbowała podejść od przyjaciółki, jednak ta rzuciła w nią poduszką, krzycząc – Nie podchodź! – jej nadprzeciętnie wysoki głos był pełen przerażenia.

– Ruby, co się dzieje? – zapytała Shnee, próbując zrozumieć, co się dzieje.

– Kim jest Ruby? Niech nie podchodzi! – przerażona dziewczyna, objęła swoje nogi podciągnięte pod brodę. Dopiero wtedy Weiss zrozumiała, co się stało: Ruby straciła kontakt z rzeczywistością.

– Nie powinnaś tak wiele czasu spędzać tutaj – rzekła Summer, siedząc obok córki.

– Wiem mamo, ale tam czuję się taka samotna – cicho odrzekła dziewczyna, wtulając się w ramię matki.

– Masz wielu przyjaciół – zauważyła kobieta, spoglądając na twarz Ruby – Powinnaś z nimi porozmawiać. Jestem pewna, że zrozumieją.

– Yang jest zajęta Blake i na odwrót, a Weiss dziwnie się zachowuje przy mnie. Nie powinnam była jej mówić o mych uczuciach do niej – Summer widząc, że w oczach córki zbierające się łzy, mocniej przytuliła córkę.

– Nie popełniłaś błędu, mówiąc jej o tym, co czujesz – powiedziała kobieta – Taiyang zachowywał się identycznie, gdy mu powiedziałam – Ruby spojrzała z zaskoczeniem na matkę – Było to na ostatnim roku w Beacon. Jednak on wtedy już kochał Raven – Summer spoglądała na horyzont, na zachodzące słońce, lecz mimo tego młoda Rose widziała, jak oczy jej matki się zeszkliły – Gdy go zostawiła, przypomniał sobie o mych uczuciach. – kobieta uśmiechnęła się ironicznie – Pomagałam mu wtedy zajmować się Yang, gdy stwierdził, że mnie kocha – łowczyni potrząsnęła głową, po czym kontynuowała z goryczą – Powinnam była wiedzieć, że tak nie było. Że powiedział to tylko dlatego, że Yang potrzebowała matki. Byłam głupia, zaślepiona jego “miłością”. Dopiero po tym, jak się dowiedziałam, że jestem w ciąży, dostrzegłam prawdę. Jednak było za późno, bo nie mogłam zostawić Yang bez matki, a ciebie bez ojca.

– Nigdy nie byłaś smutna – zauważyła Ruby – Skoro tata okazał się takim śmieciem, jak byłaś w stanie być taka szczęśliwa – zapytała. Summer jedynie się uśmiechnęła i odpowiedziała:

– Miałam cię oraz Yang. Może i Raven zdobyła serce twojego taty, jednak nie miała takich skarbów jak ja – po tym Summer rzekła – Czas na ciebie mój płateczku – po tym ucałowała czoło córki.

– Pa mamo – po tym zmieniła się w płatki róż i powróciła do swego ciała.

– Gdzie ja jestem? – zapytała głośno, rozglądając się po wnętrzu pomieszczenia. Była to izolatka, obłożona gąbką, bez ostrych krawędzi oraz klamki. Wtedy zrozumiała co się wydarzyło: ktoś odwiedził ją, w trakcie spotkania z matką. Ruby wiedziała, kto to był.

– Weiss! – krzyknęła, wołając swoją przyjaciółkę, wiedząc, że jest obserwowana.

– Tak? – z interkomu rozległ się głos jej przyjaciółki.

– Mogłabym opuścić ten pokój? – odrzekła, po czym zażartowała – Kolorystycznie bardziej pasuje do ciebie Królowo Lodu – po tych słowach drzwi się otworzyły. Ruby wyszła, po czym została przytulona przez Yang, która prawie połamała jej żebra.

– Yang.… moje… żebra… – wystękała brązowowłosa, po czym blondynka ją puściła, przepraszając.

– Co się z tobą działo Ruby? – zapytała Weiss, która dołączyła do reszty drużyny.

– A co miało się dziać? – zapytała, próbując grać głupią.

– Nie kłam Ruby – rzekła szarowłosa, próbując powstrzymać wściekłość. Ruby westchnęła, wiedząc, że musi powiedzieć prawdę.

– Odwiedzałam mamę – po tych słowach odeszła, zostawiając oniemiałą resztę.

Obiadowi towarzyszyła kompletna cisza. Weiss spoglądała nerwowo na Ruby oraz wymieniała spojrzenia z Yang i Blake, które również rzucały spojrzenia na swą liderkę, która jadła czwarty naleśnik.

– Czemu ciągle na mnie spoglądacie? – zapytała pomiędzy kęsami – Nieco mnie to niepokoi – po tych słowach jej drużyna, zarumieniła się. Weiss jako jedyna otrząsnęła się z zażenowania, po czym odpowiedziała:

– Chcemy wiedzieć w jaki sposób, odwiedzasz swoją matkę – stanowczo stwierdziła – Oraz dlaczego wcześniej zachowywałaś się jak dzikie zwierzę – na te słowa Ruby, nieco się zmieszała.

– Jak odwiedzam mamę? Odłączam swoją duszę i… – tutaj przerwała swoją wypowiedź, widząc szok na twarzach pozostałych.

– Odłączasz swoją duszę… – bezmyślnie powtórzyła Blake.

– No tak – Ruby uśmiechnęła się – I wtedy spotykam mamę na klifie – gdy spojrzała na Yang, jej twarz pojaśniała – Mama cię pozdrawia Yang.

– Dlaczego to robisz? Chyba wiesz, jak bardzo to niebezpieczne – Weiss spoglądała krytycznie na liderkę.

– Byłam samotna i… tęskniłam – odrzekła, spoglądając na Weiss, spojrzeniem, które mówiło wiele. Na twarzy szarowłosej, pojawił się wyraz poczucia winy.

– Ale Ruby, ja i… – Yang przerwała, widząc uniesioną dłoń siostry.

– Ty i Black spędzacie ze sobą każdą wolną chwilę. Oboje jesteście szczęśliwi i nie chciałam tego niszczyć swoimi problemami – Yang poczuła ciepło na sercu, gdy dostrzegła, jak wiele znaczy jej szczęście dla Ruby.

– No a Weiss? – zapytała Blake, spoglądając to na srebrooką to na szarowłosą.

– Weiss nie czuje się komfortowo w moim towarzystwie – odrzekła wymijająco Ruby, nie spoglądając na żadną z członkiń drużyny RWBY.

– Dlaczego? – zapytała Yang, czując jak jej Przejaw, daje o sobie znać. Jednak dłoń Blake na jej ramieniu, natychmiastowo zgasiła płomień gniewu Xiao Long. Liderka uśmiechnęła się w duchu, widząc, że ta dwójka idealnie się uzupełnia.

– Dlatego, że wyznałam jej miłość – stwierdziła Rose, kończąc ostatni naleśnik. Oczy Bumblebee były niczym spodki, zaskoczone odpowiedzią.

– Chodźmy. Trening sam się nie zrobi! – zawołała Ruby, gdy zakończyły posiłek.

Rok później

Weiss stała przed drzwiami do pokoju Ruby. Gdy zapukała, odpowiedziała jej cisza, więc postanowiła wejść. W pokoju panował porządek, natomiast na łóżku leżała dziewczyna. Gdy Weiss podeszła, ta dalej nie reagowała. Wtedy to szarowłosa dostrzegła niezwykle niepokojącą rzecz: Ruby nie oddychała. Natychmiast wyjęła scroll i wezwała pomoc. Po zgłoszeniu zdarzenia położyła dłoń na czole dziewczyny, które było nienaturalnie zimne. Sięgnęła Aurą, by zbadać stan jej przyjaciółki, lecz odpowiedział jej jedynie Pył znajdujący się w martwym ciele. Wtedy dotarło do niej, co się wydarzyło: Ruby Rose jej najlepsza przyjaciółka, liderka, najweselsza osoba, jaką znała, postanowiła opuścić świat żywych.

– Tak bardzo przepraszam – wyszeptała, nim do pokoju wbiegli ratownicy. Lekarze jednak nic nie mogli zrobić, prócz stwierdzenia oczywistego – dziewczyna nie żyje.

– Dlaczego Ruby? – zapytała Summer, siedząc razem z córką na klifie, spoglądając na zachodzące słońce. Tym razem czas biegł, wiatr wiał, a słońce chowało się powoli pod horyzontem.

– Bo wiem, że kocha kogoś innego – odrzekła Ruby, spoglądając w dal, ciesząc się ciepłem matczynej miłości – A ja stanę się jedynie wspomnieniem, które z czasem wyblaknie.

Opublikowano
Kategorie Manga & Anime
Odsłon 612
0

Komentarze

Bez komentarzy

Dodaj komentarz