Zawsze zastanawiałem się, co czuję moja ofiara. Jaka jest jej ostatnia myśl… 

Nie wiem kim jestem, a tym bardziej nawet skąd jestem. Po prostu się pojawiłem i staram się pomóc. Próbuję dodać do życia tych ludzi odrobinę uśmiechu. Staram się ich rozbawić, uwolnić od ciężaru. Oni krzyczą! Krzyczą z radości! Na pewno dlatego, wiem to! Czasem próbują się ze mną bawić w berka, nie zawsze mam na to ochotę, ale jeżeli to daje im frajdę, to jestem w stanie się poświęcić. Trochę sportu dobrze mi zrobi. 

Czuję, że tylko po to tu jestem. Narodziłem się, tylko żeby dawać im rozrywkę. Nie mogę jeść, pić, nie starzeję się. Nie mogę przytyć, nie czuję zimna, ani ciepła. Jestem jak żywa kukła. Za to los obdarował mnie ogromnym  poczuciem humoru. Potrafię rozbawić każdego!  Naprawdę każdego! Nawet największego gbura sprowadzam do momentu, kiedy krzyczy z radości! 

To właśnie oni są moimi największymi celami… Ci najsmutniejsi. Ci, którym w życiu nie idzie. Złodzieje, zabójcy, prostytutki. Całe życie pod kreską. Starają się jak mogą, ale zawsze będą uważani za gorszych. Nigdy nie mają czasu na nic, tym bardziej na rozrywkę. Dlatego jestem ja! Osoba która pozwoli im trochę się rozruszać, pozwoli, żeby pokrzyczeli, żeby się popłakali! 

Niektórzy określają mnie przydomkiem “płatny”. Ci robią ogromny błąd. Nigdy nie wziąłem za swoje usługi żadnych pieniędzy, nie mają one dla mnie żadnego znaczenia. Jak to mówią “pieniądze szczęścia nie dają”, a dla mnie tylko one się liczy. Jak można brać jakiekolwiek opłaty za pomoc drugiej osobie.  Jest to wielce smutne, i wiem, że takie osoby istnieją, im też staram się pomóc. Pokazuję im, że można takie rzeczy robić całkowicie za darmo, a zabawa jest tak samo dobra, jak nie lepsza.

Do swoich pokazów zawsze jestem świetnie przygotowany. Mam śmieszną czerwono-czarną czapkę. Na jej dwóch końcach znajdują się dzwoneczki, które zabawnie “dryń drynią”. Dzięki nim zawsze mnie słychać jak kogoś staram się dogonić. Ubrany jestem w bardzo elegancki kubraczek, ze złotymi, błyszczącymi guziczkami. Jest w kolorze takim jak moja czapeczka. Noszę spodnie w czarno-białą szachownicę oraz czerwone buty z zakrzywionymi czubkami.

Mam też przy sobie niezbędny ekwipunek. Na twarzy noszę maskę z ogromnym uśmiechem, jaki nigdy nie znika. Jest taki jak na mojej twarzy. W mojej torbie znajdę kilka pozytywek z wyskakującymi kukiełkami oraz gaz halucynogenny, dzięki któremu zainteresowany może zobaczyć mnie podwójnie, co zwiększa zabawę. Do pracy zabieram ze sobą zawsze dwa sztylety.

Może wspomnę jak wygląda moja praca. Każdego wieczoru przechadzam się po różnych miejscach na całej Runeterze. Wielkie Piltover, małe wioski Ioni, jakieś osady na pustyniach w Shurimie. Odległości nie robią mi zbytnio różnicy, bo jeżeli bardzo mocno pomyślę o pewnym miejscu, to zaraz się tam pojawiam. Wypatruję największych smutasów w okolicy. Podsłuchuję pod drzwiami, zerkam przez okna. Każdy krzyk złości, odgłos walki to dla mnie bardzo ważna informacja. Zawsze znajdę tego największego ponuraka, nieważne gdzie ten się schowa. 

Jeżeli już wybiorę ofiarę, to zwyczajnie ją śledzę. Nie chce popsuć jej niespodzianki. Jeżeli już dowiem się gdzie mieszka, staram się wejść przez jej otwarte okno, czy przez komin, żeby schować się gdzieś blisko jej łóżka. Teraz najgorsze. Muszę czekać. Ukrywam się w najczarniejszym kącie, szafie lub po prostu pod łóżkiem i czekam, kiedy smutas nadejdzie.

Kiedy już przyjdzie, patrzę, jak kładzie się na swoim materacu. Słyszę jak jego złe myśli, nie dają mu się odprężyć. Delikatnie podsuwam mu pozytywkę. Zaczynamy zabawę. Śmieszna melodyjka zaczyna grać. Ofiara jest w szoku. Z pojemnika powoli opuszczam gaz. Widzę jak, wypełnia pomieszczenie. Zaczyna kasłać, nie może się ruszyć. Pozytywka przestaje grać. Wyskakuje kukiełka, która wystrzeliwuje kolce w ofiarę. Rozszarpuje jego ciało, pozostawiając smugi krwi na ścianach pościeli. Słychać pierwszy krzyk. Zaczynam wychodzić z ukrycia. Ludzie wtedy zaczynają wariować, płakać, krzyczeć, prosić. Widzę radość w ich oczach. Delikatnie zbliżam się do ich ciał. Z mankietu uwalniam noże. Słyszę ich śmiech. Czuję unoszącą się woń krwi. Ostatecznie kończę ich smutny żywot rozcięciem twarzy. Ofiara wykrwawia się, ale jej usta wyglądają jakby się uśmiechała. Pozostaje jej na zawsze.

Teraz stoję ponownie, w najciemniejszym kącie, niedaleko łóżka, wpatruje się, jak oddycha. Wspominam jak, widziałem go smutnego. Może zapytam co o tym myśli. Nie, to nie byłoby zabawne.

Autor DeCey
Opublikowano
Odsłon 1142
4

Komentarze

Bez komentarzy

Dodaj komentarz