Kocie Wojny // Rozdział 1

Rozdział 1

Siatkarki z Nekomy

cz.1

Promienie porannego słońca wpadły do niedużego, wypełnionego błękitnymi barwami pokoju wybudzając Hoshi z wyjątkowo przyjemnego snu. Nie miał on może za dużo sensu i ogólnie był jednym wielkim misz-maszem absurdu, mimo to sny już takie są i właśnie za to tak bardzo je lubiła. Kto by nie lubił nagłej teleportacji ze szkoły prosto do domu dziadków, z udziałem czarnego kota goniącego armię misiów-żelków w czasie, gdy sąsiad prosi o pomalowanie szkoły bo jego żona zapomniała odebrać twojego brata z przedszkola? Tak, dla takich snów się żyło.

– Siostra, jak zaraz nie wyjdziesz spóźnisz się na rozpoczęcie roku! 

– Hmm?.. Wstaję, wstaję… – Wymruczała niewyraźnie brązowooka, słysząc dobiegające z parteru napomnienie starszego brata. Niechętnie przetarła zmęczone oczy i już miała wydostać się spod cieplutkiej kołdry, gdy jej ciało napotkało nagły, aczkolwiek przyjemny opór. W tej chwili zrozumiała też, dlaczego tak dobrze jej się w nocy spało. 

– Hidekiiii… ratuuuuj! – Zawołała na wpół przytomnie, pomimo starań nie potrafiąc zatrzymać przydługiego ziewnięcia. 

Na szczęście nie minęło wiele czasu, gdy drzwi do pokoju otworzyły się na oścież i stanął w nich wysoki szatyn w roztrzepanej, porannej fryzurze i wymiętej koszulce z logo napoju gazowanego. Widząc o co chodzi, odruchowo pokręcił głową i bez zbędnego gadania za to z charakterystycznym dla siebie uśmieszkiem zabrał śpiącą kotkę ze swojej biednej siostrzyczki, nie zdolnej do obudzenia demonicznego stworzenia. 

– Zgredek jest wolny. – Obwieścił dumnie chłopak, na co Hoshi z rozbawieniem przekręciła oczami mimowolnie wyobrażając go sobie w stroju czarodzieja.

-Dzięki ci o wielki- Uważaj! 

Niestety, pomimo szybkiego ostrzeżenia dziewczyny było już za późno a ręce Hidekiego przyozdobiły kolejne w tym miesiącu, czerwone pasy. Przepełnione bólem syknięcie rozniosło się po pokoju, a upuszczona kotka z nastroszonym grzbietem opuściła pomieszczenie kierując w sobie znanym kierunku.

– Jaka właścicielka, taki zwierzak. 

– Oj cicho siedź, to też twój kot. -Westchnęła szatynka, rzucając mu trzymaną w szufladzie wodę do odkażania z której sama zmuszona była często korzystać. – Kolega ma zamiar dzisiaj wpaść?

– Prawdopodobnie. – Przyznał niebieskooki, krzywiąc twarz gdy specyfik napotkał rozciętą skórę. –  Będziemy omawiać tematy z historii, może dołączysz? 

– Pas. – Odpowiedziała bez zbędnego namysłu, łapiąc zwrócony przez brata specyfik.

– Nocujesz u Manami, czy u ducha ze szkolnej toalety? 

– Jeszcze nie wiem, zdecyduję w trakcie. 

– Tylko daj później znać.  I bez żadnych numerów, nie mam zamiaru marnować paliwa na odbieranie cię z drugiego końca stolicy. 

Gdy student opuścił pokój, dziewczyna wzięła potrzebne rzeczy i zajęła łazienkę przygotowując do wyjścia. Wiedziała, że groźba o spóźnieniu była fałszywa dlatego na spokojnie ogarnęła wygląd, założyła mundurek Nekomy i spięła włosy w luźny kok pozostawiając kilka luźnych kosmyków z grzywki. Cała reszta przebiegła już automatycznie: szybkie spakowanie torby, zapakowanie dresu i zejście na przygotowane przez brata śniadanie, ze szczególną uwagą na kota zajmującego zawsze jedno i to samo miejsce u szczytu schodów.

– Jak się czuje prawie oficjalna drugoklasistka? – Zapytał na dzień dobry młody dorosły, nalewając sok pomarańczowy do przygotowanego wcześniej kubka. – Jakieś plany związane z nowym rokiem szkolnym? Wiesz, za moich czasów-

– Już ja wiem co się wyrabiało “za twoich czasów”. – Przerwała mu siostra, rzucając wymowne spojrzenie. – I nawet nie próbuj mi mydlić oczu historyjkami typu: “nie mieliśmy chwili wolnego, skupialiśmy się głównie na nauce i dobrych stopniach”. Przypominam, że też tu mieszkam.

– Chciałem powiedzieć “korzystaj z młodości póki możesz”, ale teraz życzę ci siedzenia w książkach. – Z cwanym uśmiechem odsunął talerz owoców na najdalszy kraniec stołu, pozbawiając siostrę dostępu do artylerii. – Mówię serio. Wiem, że masz koleżanki i obowiązki klubowe ale ile można w tym siedzieć? Nie chodzi mi tu oczywiście o koleżanki, ale życie ma też wiele innych ciekawych aspektów. Przyznaj się, czy ty kiedykolwiek byłaś na randce?

– Nadrabiasz za nas dwoje braciszku, nadrabiasz za nas dwoje. Poza tym, jaki szanujący się starszy brat namawia młodszą siostrzyczkę do umawiania się z obcymi chłopakami? Gdzie twój honor? 

– Weź, siostra. Chcę móc zastraszyć chociaż jednego niegodnego ciebie chłopaczka nim znowu wyjadę. 

– Niedoczekanie braciszku. Niedoczekanie.

Zdając sobie sprawę z autentyczności słów siostry, Hideki westchnął z rezygnacją po czym wstał od stołu by zdjąć z blatu pewnego czarnego futrzaka. Niezadowolona z jego poczynań kotka zaczęła się wyrywać, jednak uspokoiła się w momencie postawienia przed pełną jedzenia miską, zdolną zająć ją na następnych niespełna pięć minut.

– Przy okazji, co to były za hałasy w środku nocy? – Szatyn nieoczekiwanie zmienił temat, korzystając z okazji by włączyć ekspres do kawy.

– Jak niezidentyfikowane, to pewnie Akuma. – Wzruszyła ramionami nastolatka, wgryzając w jeszcze ciepłego tosta z serem. – Tyle czasu cię nie było, że zapomniałeś o jej nocnych wybrykach?

– Bardzo śmieszne. Mam na myśli twój telefon.

– Jaki znowu, “mój telefon”? 

– Tylko mi nie mów, że nie słyszałaś. Zaczął wydzwaniać w środku nocy, już miałem wstać i osobiście go wyłączyć. Czyżbyś jednak miała jakichś nieszczęśliwie zakochanych adoratorów?

– Jaaasne. Kto normalny dzwoniłby o tej porze? 

Zdając sobie sprawę z absurdu jaki opuścił jej usta, nastolatka sięgnęła do teczki po urządzenie a widok jaki zawitał przed jej oczami sprawił, że mało nie zadławiła się własnym śniadaniem. Sześć nieodebranych połączeń, wszystkie w okolicach trzeciej nad ranem i od tej samej osoby nie wróżyło niczego dobrego. Zwłaszcza, że były od “tej” osoby. Spanikowana w ekspresowym tempie dokończyła posiłek i dosłownie wypadła z domu, po drodze łapiąc rzucone jej przez brata pudełko z drugim śniadaniem.

– Ej, nie biegaj! 

– Jasne, jasne! – Odkrzyknęła szatynka, stosunkowo szybkim tempem kierując kroki na okoliczny przystanek autobusowy. Nie miała pojęcia co ta dwójka znowu zaplanowała, jednak wszelkie pomysły jakie rodziły się w głowie Hanako zwłaszcza w godzinach nocnych, nie mogły kończyć się dobrze. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę, w końcu sama brała udział w niejednej takiej akcji i gdyby nie fakt, że spała jak zabita też pewnie wzięłaby udział. Będąc szczerą, sama nie wiedziała czy jest wściekła na przyjaciółki, czy samą siebie za przespanie ich nowego wyskoku. 

Z Manami i Hanako przyjaźniła się już parę ładnych lat, a wszystko przez jeden incydent ze szkoły podstawowej po którym cała trójka wylądowała za karę u wychowawczyni. Oczywiście, nie było to do końca z winy całej trójki. W każdym razie, nie do końca. Sam incydent nie sprawił też, że była to od razu “przyjaźń aż po grób”, po prostu od tego dnia zaczęły zwracać na siebie uwagę. Od tamtego czasu niejedno razem przeszły, idąc we trójkę zarówno przez te lepsze jak i gorsze dni. Zmagając się z przeciwnościami losu, zdolne by w razie konieczności potrząsnąć sobą nawzajem i z powrotem nakierować na właściwe tory, bez zgody na popadanie w depresję. Były dla siebie kimś więcej, niż tylko przyjaciółkami. Były dla siebie jak rodzina. 

Będąc w okolicach szkoły, Hoshi z trudem potrafiła usiedzieć na miejscu. Jako pierwsza wyskoczyła z pojazdu, na wstępie rozglądając się po okolicy w poszukiwaniu jakiejkolwiek znajomej twarzy. Niestety, większość otaczającej jej młodzieży stanowiły zagubione pierwszaki i dający się od razu poznać trzecioklasiści, jedni przygaszeni myślą o czekającej ich nauce z kolei drudzy przepełnieni energią i postanowieniami odnośnie ostatniego roku. Starając przecisnąć się przez tłum pierwszaków, nie zauważyła nawet gdy popchnięta przez randomowego licealistę boleśnie stłukła nos o kark idącego przed nią ucznia.

– Ała! Przepraszam, nic ci nie jest? – Zapytała odruchowo, wyjmując z torby chusteczkę i przykładając do obolałej twarzy.

– N-nie, wszystko w porządku.

Głos był na tyle cichy, że ledwie zdołał się przebić przez rozwrzeszczanych uczniów. Sam chłopak na pierwszy rzut oka nie wyróżniał się niczym szczególnym a wręcz sprawiał wrażenie, że nie chce być przez nikogo zauważony. Przydługie ciemne włosy, zagubione kocie spojrzenie i wyraźnie zaniepokojona twarz już na pierwszy rzut oka dawały jasno do zrozumienia, że ma się do czynienia z pierwszoklasistą. Nie mniej, wydawał jej się dziwnie znajomy jednak musiała minąć chwila nim trybiki w jej głowie zaczęły działać na odpowiednich obrotach. 

– Kozume?

– Ohayo, Hayakawa-senpai. – Wymamrotał nieśmiało nieco wyższy od niej nastolatek, raz po raz z poczuciem winy zerkając na nabierającą czerwonego koloru chusteczkę. – Bardzo przepraszam… 

– Weź nie panikuj, nic się przecież nie stało. – Starała się go uspokoić dziewczyna, która sądząc po jego reakcji znacznie mniej przejęła się tą sytuacją mimo bycia tą poszkodowaną. – Chodź pod bramę, zanim cię tu rozdepczą. 

– Może powinnaś iść z tym do pielęgniarki.

– Daj spokój, zaraz przejdzie. I na przyszłość nerdzie, nie używaj “Senpai”. To dziwne. – Napomniała chłopaka, czując się nieco dziwnie po usłyszeniu tego z jego ust. 

Torując sobie drogę przez tłum, raz za razem spoglądała za siebie sprawdzając czy pierwszoklasista daje radę nadążyć. Nie można ich było nazwać znajomymi, jednak z Kenmą nie byli też sobie zupełnie obcy. Od lat mieszkali na jednej ulicy, jednak obracali się w zupełnie innym towarzystwie a i szkoły do których uczęszczali przez ten czas były zupełnie różne. Znali się głównie z widzenia, oraz z faktu iż ich matki są dobrymi koleżankami. Poza tym…

– Oi, Kenma! 

Był jeszcze jeden mały, aczkolwiek ważny szczegół.

– Dobra, to ja spadam. Trzymaj się. 

Po dotarciu pod szkolną bramę, nie czekając na odpowiedź młodszego kolegi wyminęła ciemnowłosego siatkarza wyczekującego przybycia swojego niskiego przyjaciela. Nie odezwali się do siebie ni słowem, nie mieli powodu by to robić co bardzo ułatwiało dziewczynie życie pomimo uczęszczania do tej samej szkoły. Podobnie jak w przypadku Kenmy, mieszkali niedaleko siebie. Nie mniej, tutaj sytuacja była bardziej skomplikowana z uwagi na to, że byli sąsiadami. Co więcej, ich wzajemne relacje o ile można było to tak nazwać były co najmniej skomplikowane i ciężko było przypisać je do jednej konkretnej rubryki. Nie była to przyjaźń, ni nienawiść. Jednocześnie, nie można było sklasyfikować tego jako obojętności. Niemniej, dziewczyna nie przepadała za brunetem i nie kryła się z tym pod maską sztucznych uśmieszków. Podobnie było w przypadku Kuroo, który na co dzień niespecjalnie zaprzątał sobie głowę jedną mało istotną dziewczyną. Życie toczy się dalej czy tego chcemy czy nie, a pewnymi rzeczami najlepiej się nie przejmować. O ile nie muszą ze sobą rozmawiać w danej chwili, nie ma sensu zagajać rozmowy.

Przynajmniej, tak to wyglądało przez większość pierwszej klasy.

Wkraczając na szkolny plac miała wrażenie, że zaczyna zupełnie nowy rozdział. Nie potrafiła naukowo tego wyjaśnić, od tak zwykła myśl jaka od casu do czasu wpada do głowy dziewczynom w jej wieku. Kwietniowe słońce, starsze klasy namawiające pierwszaków do zasilenia kółek zainteresowań i panująca dookoła atmosfera jedynie wzmagała rosnące w niej uczucie, które znikło wraz z okrzykiem wydobywającym się w głębi tłumu.

-Ej, siatkarka przeszła mi drogę!

– Uważajcie kluby sportowe, one przynoszą pecha! 

Pełen drwiny śmiech przeszedł przez tłum, wywołując u dziewczyny rosnącą falę rozdrażnienia. Była wściekła, a jednocześnie zażenowana poziomem intelektualnym poszczególnych klubów sportowych w Nekomie. Nie musiała być znawcą by wiedzieć, że odpowiedzialnymi za te słowa byli siatkarze. Te chodzące wieże na dwóch nogach nigdy nie traciły okazji by im dokuczyć, jednak nie zamierzały im w tym roku odpuścić! Ten rok należał do nich i zamierzała dokonać wszelkich starań, by mięczakom opadły szczęki! A zwłaszcza jednemu, wyjątkowo irytującemu…

Przypomniawszy sobie o wcześniejszym małym wypadku, ostrożnie wydmuchała nos z resztek czerwonej cieczy a gdy z ulgą stwierdziła, że incydent został zażegnany przy pomocy wilgotnej chusteczki doprowadziła swój wygląd do porządku. Mimo, że wiara w przesądy wydawała jej się zabawna to ten incydent postanowiła czym prędzej rzucić w niepamięć i skupić jedynie na pozytywnych aspektach. 

Wtem jedno z jej oczu zostało zasłonięte przez czyjąś dłoń, a zaraz po tym drugie co dawało jasno do zrozumienia, że nie uczyniła tego jedna i ta sama osoba.

– Zgadnij kto! – Dało się słyszeć dwa zmodyfikowane głosy, z czego jeden brzmiał jakby właścicielka połknęła kredę.

– Bo ja wiem? Wyczekiwani przez Hidekiego, moi nieistniejący adoratorzy? – Zapytała, odwracając się by ujrzeć swoje najlepsze przyjaciółki. – Co wy znowu odstawiłyście? Rok się nawet nie zaczął!

– Wow, ciebie też miło widzieć. – Odparła niby to obrażona Manami, której czarne włosy przez wakacje wzbogaciły się o kilka granatowych pasemek. – U mnie dobrze, miło że pytasz.

– Trzeba było odebrać i iść z nami, teraz żyj w niewiedzy i czekaj. – Wyraz twarzy śliwkowowłosej dawał jasno do zrozumienia, że numer który tym razem zaplanowała nie należał do tych pokroju “zapchamy siatkarzom szafki papierem toaletowym”. Bardziej kojarzył się z wybrykiem mającym miejsce przed przerwą zimową, gdy we trójkę ulepiły a następnie przetransportowały do ich pokoju klubowego kilka bałwanów. Może na tym cała akcja by się skończyła, jednak Hanako musiała ubrać je w stroje siatkarzy, a na największego w koszulce kapitana poświęcić jednego ze swoich cennych wigów. Przekaz był jasny, a sami poszkodowani nie byli zachwyceni widokiem jaki zastali z samego rana. A w każdym razie większość, bo Kuroo ledwie powstrzymywał się od napadu śmiechu co biorąc pod uwagę podejście do sprawy starszaków, mogło się dla niego źle skończyć. 

Zdając sobie sprawę, że tak łatwo nie wyciągnie od koleżanek informacji Hoshi nie zamierzała tracić czasu na strzępienie sobie języka. Wiedziała, że prędzej czy później dowie się o co chodzi w ten czy inny sposób. 

– Tylko nie przesadzajcie. Tego tylko brakuje, żeby was zawiesili w obowiązkach klubowych. 

– Mówisz tak, bo cię z nami nie było. – Hanako po przyjacielsku trąciła dziewczynę łokciem, zwracając uwagę na jej nadęte niczym u obrażonego dziecka policzki. – Ha, ha! Mam rację!

– W-wcale nie!

– Hooooshi, ale ty jesteś urocza! – Wtrąciła swoje trzy grosze Manami, tykając palcem jej zaróżowioną twarz. – Sama słodycz!

– I ty Brutusie?! 

Nagły komunikat ze szkolnego radiowęzła przerwał całą sielankę, nakazując uczniom stawić się w głównej auli gdzie za parę minut miało odbyć się oficjalne rozpoczęcie roku. Nie mając ochoty zostać zmiażdżonymi w tym wyścigu szczurów, dziewczyny odczekały chwilę na przejście dwóch większych fal licealistów by na spokojnie odnaleźć wzrokiem formujące się poszczególne grupy. Był to też moment, gdy ze względu na przynależność do równoległych klas musiały się na pewien czas rozdzielić, obiecując późniejsze spotkanie w klubie siatkarskim. 

Samo przemówienie dyrektora było długie i monotonne. W szkole już od dawna chodziły pogłoski, że co roku od początków swojej kadencji wygłasza jedno i to samo sprawozdanie, niestety lub stety od tamtego czasu nie było ani jednej osoby zdolnej by to potwierdzić, i nawet najbardziej zatwardziali w pewnym momencie tracili wątek lub uciekali myślami w ciekawsze rewiry. Nie inaczej było w przypadku Hoshi, która dwa razy przyłapała się na bezmyślnym gapieniu w plecy randomowego gościa. Na jej nieszczęście, musiał wyczuć to przeszywające spojrzenie bo odwracał się aż trzy razy przez co było jej się strasznie głupio. Sytuację ratował fakt, że nie tylko ona zaliczyła przypał bo z biegiem czasu kilka osób zasnęło i sąsiedzi musieli ich łapać wywołując tym poruszenie, a jedna osoba ponoć zasłabła. I byłaby skłonna w to uwierzyć, gdyby owe zdarzenie nie wydarzyło się w klasie 2-2, będącej rewirem Hanako.

– Na sam koniec chciałbym życzyć wam powodzenia i jak największych sukcesów w tym roku szkolnym, pamiętajcie roszę o przestrzeganiu regulaminu i bezpieczeństwie również poza terenem placówki. Udacie się teraz do swoich klas, gdzie wychowawcy przekażą wam resztę informacji a od jutra rozpoczniecie kolejny krok w zdobywaniu wiedzy. To wszystko z mojej strony, w razie pytań i ewentualnych problemów kadra nauczycielska i pracownicy szkoły są do waszej dyspozycji w sekretariacie i pokoju nauczycielskim. Co się tyczy trzecioklasistów… 

Nim faktycznie przemówienie dobiegło końca, musiało minąć kolejnych dziesięć minut. Wymęczeni uczniowie niczym zombie przemierzali szkolne korytarze, nie mniej cieszyli się iż zadana im przez dyrektora tortura dobiegła końca.

Wokoło panowała dosyć luźna atmosfera. Większość cieszyła się ponownym spotkaniem po nieobecności spowodowanej przerwą wiosenną, inni natomiast narzekali na zbyt małą ilość czasu wolnego. Wedle zwyczaju, czekała ich teraz zmiana ławek i wysłuchanie spraw organizacyjnych ze strony wychowawcy. Wiele osób nie mogło się doczekać zmiany otoczenia, jednak w tej kwestii wiele zależało od tego, czy nauczyciel postawi na dowolność czy też sam rozstawi wszystkich po kątach. Niestety, wychowawca klasy 2-5 należał do tego drugiego zbioru nauczycieli, dlatego pierwszą rzeczą jaka rzuciła się w oczy szatynce były naburmuszone miny żeńskiej części klasy i poprzyklejane na ławkach karteczki z numerami ławek. Innymi słowy, nie było innego wyboru jak pożegnać się ze swoją ulubioną ławką obok koleżanki z kółka kulinarnego i ruszyć w nieznane licząc na cud. 

– Trzynaście… trzynaście… – Mruczała pod nosem, przemierzając po kolei wszystkie ławki w poszukiwaniu swojego numerka z dziennika. Było to o wiele łatwiejsze z uwagi, że większość uczniów zdążyła zająć swoje miejsca i owe punkty mogła z miejsca wykluczyć.

W końcu, w ostatnim rzędzie biegnącym wzdłuż okien udało jej się odnaleźć przypisany jej numerek. Była to przedostatnia ławka, z dobrym widokiem zarówno na klasę jak i szkolny plac, który zaledwie godzinę temu dosłownie tętnił życiem. Instynktownie zaczęła szukać wzrokiem stoiska Klubu Siatkarek, jednak po dłuższej chwili zaniechała tej czynności dochodząc do wniosku, że musiał stać nieco dalej lub bardziej na tyłach szkoły. Jako menadżerka miała nadzieję, że trafi się chociaż kilka dziewczyn chcących zasilić ich klub. Naprawdę potrzebowały ludzi zwłaszcza, że większość drużyny stanowiły nieobecne już trzecioklasistki. 

Odgłos odsuwanego krzesła wyrwał ją z rozmyśleń, informując o przybyciu nowego ławkowego sąsiada. Pełna nadziei, że ponownie ujrzy znajomą twarz odwróciła twarz od widoku zza okna. Niestety, jakie było jej rozczarowanie gdy zamiast dużych, szarych oczu dziewczyny z kółka kulinarnego powitały ją dzikie, orzechowe ślepia. 

Nie było mowy o pomyłce, nieważne pod jakim kątem na to spojrzeć. Jej ławkowym sąsiadem był Kuroo Tersurou.

– No proszę. Witam sąsiadeczkę. – Ironiczny uśmieszek na twarzy chłopaka sprawił, że dziewczyna odruchowo wykrzywiła się pod wpływem grymasu. – Słuchaj. Ja też nie jestem tym zachwycony, ale postarajmy się jakoś to przeżyć.

– Wiesz co? Dobry pomysł. – Przyznała niechętnie szatynka, podobnie jak on siląc na w miarę przyjazny wyraz twarzy. Atmosfera jaka wytworzyła się dookoła nich była tak gęsta i przepełniona fałszem, że reszta uczniów zdawała się zobaczyć ją gołym okiem. Tymczasem nie zdający sobie z tego sprawy fanatycy siatkówki nadal uparcie podtrzymywali swoje uśmiechnięte maski, jakby w niemym wyzwaniu “kto pierwszy opuści gardę, przegrywa”. – Trzymaj się proszę swojej ławki i trzymaj nos w notatkach to może damy radę.

– Cóż za przypadek, miałem zasugerować dokładnie to samo. Zwłaszcza, że wreszcie masz okazję by skupić się bardziej na lekcjach a nie wyjadaniu ciastek Tsuji-chan. 

Słysząc ten komentarz brew na twarzy dziewczyny drgnęła niezauważalnie, jednak uśmieszek na jej twarzy pozostał nienaruszony. Nie mniej, ta zniewaga krwi wymagała.

– Ojej, nie wiedziałam, że wielka gwiazda szkolnej siatkówki aż tak martwi się o moją edukację. Z kolei ja mam nadzieję, że uda ci się powtórzyć sukces z ostatniego Turnieju Międzylicealnego. Przypomnij mi proszę, ile punktów w sumie zdobyłeś? 

Wymierzona przez dziewczynę szpila trafiła idealnie w dumę siatkarza, który z uwagi na starszaków przez większość roku dopuszczany był głównie do meczów towarzyskich, a nie oficjalnych. Nie wiedział skąd Hayakawa posiada te informacje, jednak nie zamierzał przegrać tej bitwy.

– Proszę, proszę. Nie wiedziałem, że posiadam tak wierną fankę śledzącą moją karierę. Wam również życzę powodzenia w turnieju, może w tym roku uda wam się zakwalifikować.

– Tak z czystej ciekawości, jak stan psychiczny waszych pierwszaków? Biorąc pod uwagę kto został nowym kapitanem, w najbliższej prognozie przewiduję spory wysyp nieradzących sobie ze stresem kociaków. 

– Cóż, nasza drużyna nie może składać się z samych słabiaków. Ale nie martw się, do was na pewno też zgłoszą się jakieś zawodniczki. 

– Wiesz, nie sztuką jest wyniszczyć psychicznie. Sztuką jest wytrenować.

– Wiesz jak to mówią:” Z pustego nawet Salomon nie naleje”. Tak przy okazji, pozdrówcie od nas chłopaków z drużyny koszykówki.

– No proszę Kuroo, nie wiedziałam, że interesują was chłopcy. Z drugiej strony, to tak wiele wyjaśnia…

– Oho, czyżbym słyszał zawód w twoim słodkim głosie? Nie martw się, dla ciebie zawsze znajdę-

Ekhem. 

Głośne chrząkniecie zmusiło dwójkę licealistów do zaprzestania sprzeczki, przy okazji uświadamiając o kilku ważnych aspektach. Po pierwsze: wszyscy w klasie gapili się centralnie na nich. Po drugie: nauczyciel stał nad nimi z założonymi rękami i groźnie wyglądającym dziennikiem, zaś wyraz jego twarzy wyrażał więcej niż tysiąc słów. 

– Nie chciałbym wam przeszkadzać w tej wzajemnej wymianie uczuć, ale od dwóch minut staram się rozpocząć lekcje a wasze nieudolne flirty tylko mi w tym przeszkadzają. Poza tym, Kuroo. – Zwrócił się do chłopaka, uderzając go dziennikiem po rozczochranej głowie. – Jak chcesz, żeby dziewczyna się z tobą umówiła musisz bardziej wyjść z inicjatywą! Takie podchody donikąd cię nie zaprowadzą a tylko zniechęcą koleżankę!

– Spokojnie Morita-sensei, ten rozczapierzony kogut nie jest w moim typie. – Zapewniła szatynka, a fala śmiechu rozniosła się wśród dziwnie zadowolonych uczniów. Jedynie Kuroo wymruczał coś niezrozumiałego pod nosem, pocierając obolałą głowę i tym samym bardziej nastraszając wołającą o pomstę do grzebienia fryzurę.  

– O, czyli mam szansę?

– Nie, Morita-sensei. Nie masz. – Odpowiedziały chórem wszystkie dziewczyny, przyzwyczajone do podobnych tekstów ze strony wychowawcy. 

– Pff.. dzieciarnia, co wy wiecie o życiu. Tak czy siak, załatwmy co mamy do załatwienia bo chyba nikomu nie chce się tu siedzieć. Zaczynając od spraw organizacyjnych (…)

Reszta lekcji minęła dosyć monotonnie. Sam nauczyciel z racji długiego przemówienia dyrektora, (na którym sam ponoć zasnął) skrócił wszystko do absolutnego minimum, chcąc jak najszybciej wybrać nowe organy władzy klasowej i wrócić do pokoju nauczycielskiego gdzie czekała na niego mocna kawa z ekspresu. Sam samorząd również się nie zmienił, co dla większości uczniów było bardzo wygodne i nie skutkowało przeniesieniem ksywki “przewodniczącego” na inną osobę. Z kolei Hoshi i Tetsurou zamilkli na resztę zajęć, nie szczycąc się nawet jednym przypadkowy spojrzeniem a gdy wreszcie rozległ się dzwonek kończący zajęcia, z ulgą opuścili salę by móc wreszcie oddać się długo wyczekiwanym zadaniom. 

Idąc korytarzem dziewczyna nie mogła powstrzymać rosnącej ekscytacji, jednocześnie starając się odgonić nawał czarnych myśli. Wbrew pozorom, dzisiejszy dzień był kluczowy jeśli chodziło o zespół i jego dalsze losy w tej szkole. Rzadko się zdarzało, by uczniowie decydowali się dołączyć do klubu w środku roku a co się tyczy siatkarek, w grę wchodziła również krążąca po szkole opinia na ich temat. Nie były słabe, po prostu miały pecha. Gdyby chociaż kilka dziewczyn zdecydowało się dać im szansę szybko by odkryły, że wszystkie plotki rozpowszechniają zadufani w sobie siatkarze zadzierający nosy wyżej, niż są w stanie sięgnąć swoim wynaturzonym wzrostem. 

– Ok, będzie dobrze… – Szepnęła, stając przed pokojem klubowym. Jak kazał zwyczaj wystukała umowną sekwencję, a gdy nikt nie odpowiedział sprawdziła czy w środku aby na pewno nikogo nie ma. Kiedy za trzecim razem, jak również kazał zwyczaj nadal nie było żadnej odpowiedzi ostrożnie rozejrzała się dookoła a gdy nabrała pewności, że nikt podejrzany nie kręci się w okolicy schodów wyjęła z włosów czarną wsuwkę do włosów. Jeśli wierzyć historii jaką przekazała jej Hanako, dawniej często miały problem z kluczem a dorabianie zapasowych było zbyt ryzykowne, dlatego też za namową Manami zamiast biegać po pięć razy do pokoju nauczycielskiego, postanowiły chować go w szparze pomiędzy ścianą a starą futryną drzwi. Do tej pory działało to niezawodnie, i tak samo było w tym przypadku.

– Tadaima! – Zawołała na powitanie, trącając łapkę stojącej na specjalnej półce figurki Maneki-Neko. Wedle klubowej legendy, był to szczęśliwy talizman przywieziony przez drużynę siatkarek, które jako jedyne w historii szkoły zdołały zakwalifikować się do finałów w Turnieju Narodowym. Były wielką chlubą tej szkoły, jednak od tamtego czasu żadna z drużyn nie zdołała się nawet zbliżyć do tego poziomu. Aż do teraz. 

– W tym roku będzie lepiej. Jak myślisz, Neko-san? – Zapytała, przez chwilę spoglądając w zielone oczy złotego kociaka machającego do niej przyjaźnie łapką. 

Nie chcąc tracić więcej czasu zdjęła z siebie mundurek, założyła czerwony dres noszący na plecach dumną nazwę kociej szkoły i rozpuściła włosy, spinając je w niewysoki kucyk gumką recepturką. Na prędko wyjęła z teczki prowadzony od zeszłego roku zeszyt ze statystykami, sprawdziła czy aby na pewno nie pogubiła żadnych luźnych kartek z opracowanymi przez wakacje sugestiami i wyszła z klubu, żegnając kociego opiekuna.

Dotarcie do hali sportowej nie zajęło jej wiele czasu, choć gdyby usunąć nagromadzone po drodze hordy licealistów podróż byłaby zdecydowanie szybsza i mniej bolesna zważywszy na fakt, że mało kto przejmował się losem dziewczyny starającej się przebić przez nagromadzony tłum. W przeciwieństwie do męskiej części klubu ich sala była znacznie mniejsza, ponadto musiały dzielić ją z koszykarzami co samo w sobie było dosyć problematyczne i rodziło kolejne konflikty na tle terytorialnym. Treningi, mecze towarzyskie czy zwykłe sparingi. Wszystko to tyczyło się obu klubów, a pokojowo-ustępliwy charakter ich poprzedniczek jedynie przyczynił się do traktowania ich drużyny jak popychadła.

– Jestem! – Zawołała na powitanie dziewczyna, zmieniając obuwie na sportowe. – Przepraszam za spóźnienie.

– W porządku, nic się nie stało. – Uspokoiła ją Miho, która wraz z odejściem trzecioklasistów przejęła pałeczkę kapitana. – Skoro wszyscy już są, czas na omówienie paru rzeczy.

Idąc za wskazówkami, dziewczyna posłusznie zajęła miejsce obok swojej senpai i drugiej siatkarki z ostatniego roku, rzucając ukradkowy uśmiech stojącym naprzeciwko przyjaciółkom. Nie dało się nie zauważyć nowych twarzy, które mimo iż pełne wątpliwości dzielnie stały ramię w ramię z drugoklasistkami. Nie było ich może za wiele, a nazywając rzeczy po imieniu dosłownie dwójka. Mimo to, owa liczba w zupełności wystarczyła a Hoshi zrobiło się lżej na duszy.

– Nazywam się Tarumi Miho i od tego roku dzierżę rolę waszego kapitana. Cieszę się, że dane jest mi rozpocząć ten semestr widząc znane mi twarze, oraz te zupełnie nowe. – Mówiąc to spojrzała na pierwszoklasistki, które mimowolnie drgnęły na ten gest. Widząc to Hayakawa uśmiechnęła się, doskonale zdając sobie sprawę z odczuwanych przez nie emocji. Jednak prawdziwe przemówienie miało dopiero nadejść. – W przeciwieństwie do swojej poprzedniczki, nie mam zamiaru mydlić wam oczu i powiem to wprost: Nasza sytuacja nie jest ciekawa co widać już na pierwszy rzut oka.

– Oi, oi.. senpai. To chyba nie najlepszy początek. – Wymruczała Hanako, na co w odpowiedzi otrzymała cios w żebra od Manami.

– Wedle informacji jakie udało mi się otrzymać, najlepszy scenariusz obstawia iż trenerka wróci pod koniec tego semestru czyli w trakcie rozgrywek do Turnieju Międzylicealnego. Nasze starsze koleżanki na czas jej nieobecności podjęły decyzję o wystawianiu jedynie drugo i trzecioklasistek w meczach, co osobiście uważam za błąd odbijający się na braku porządnego wyszkolenia młodszych zawodniczek mających w przyszłości zająć ich miejsce. Nie popełnimy tego błędu! W tym roku kładziemy nacisk na całą grupę! Przede wszystkim, jesteśmy drużyną! Jeśli jedna nie daje rady, reszta pomaga! Pojawia się problem, rozwiązujemy go! Nie dajemy się złamać i idziemy do przodu!

Pomieszczenie wypełniły bojowe okrzyki dziewczyn, w tym również nieco pewniejszych swojego wyboru licealistek z pierwszego roku. Jedynie stojąca za plecami Miho zastępczyni, Shirane Eriko w milczeniu przyglądała się odgrywanej przed jej oczami scenie, nie mając zamiaru niczego komentować. Jej przenikliwy wzrok po kolei prześwietlał nieświadome niczego dziewczyny, i jedynie ciche mruknięcie wydobyło się z jej gardła nim zajęła miejsce na okolicznych schodach prowadzących na część dla widowni.

– I takie nastawienie mi się podoba! Oficjalne treningi zaczynamy od jutra, wszelkie problemy i ewentualne pytania kierujecie do mnie i Hayakawy, pełniącej rolę naszej menadżerki. Nie bać się, żadna z nas nie gryzie. – Zażartowała brunetka, wywołując tym samym uśmiechy na twarzach pierwszaków. – Powoli musimy się zbierać, ponieważ koszykarze też chcą wprowadzić nowych rekrutów a nam nie uśmiecha się prowadzić wojny na dwa fronty. Z mojej strony to wszystko, jeśli ktoś chce dodać coś od-

Siatkarki! 

Doniosły, nie zwiastujący niczego dobrego krzyk dobiegł do uszu dziewczyn. W tym samym czasie drzwi od sali gimnastycznej otwarły się z hukiem, wpuszczając wyprowadzonego z równowagi kapitana męskiej drużyny siatkarskiej. Był to wysoki, dobrze zbudowany nastolatek którego sama postura stawiała na baczność osoby postronne. Niewielu za nim przepadało, jednak umiejętności jakimi dysponował nie pozostawiały żadnych wątpliwości o czym niejednokrotnie przekonali się ich rywale. 

– O, Sosei-kun! Czym zawdzięczamy tą wizytę? – Niewzruszona nagłym wtargnięciem, Miho wyszła naprzeciw koledze z klasy puszczając mimo uszu ciche śmiechy starających się utrzymać pokerowe twarze drugoklasistek. – Tak dawno się nie widzieliśmy. Przy okazji, gratuluję awansu!

– Rok się nawet nie zaczął a wy już coś odstawiacie! Gdzie nasze piłki?!

– Hm? Jakie znowu “wasze piłki”? – Zapytała zaskoczona, a jej rozkojarzony wzrok zawiesił się na wyższym o pół głowy zawodniku.

– Nie rób ze mnie idioty, dobrze ci radzę. Dosłownie dziesięć minut temu zaczęliśmy rozkładać sprzęt do gry i o dziwo, zniknęły dwa wózki z piłkami do siatki. A ile razy ma miejsce jakiś głupi wybryk, zawsze macza w tym ręce ta wasza banda! 

– O, rozumiem. – Dotąd przyjaźnie nastawiona granatowooka, momentalnie spoważniała jakby całkowicie zapominając o swoim uroczym uśmiechu. – Dziewczyny, wiecie coś na ten temat? – Specjalnie podniosła głos by cała drużyna mogła ją usłyszeć, jednocześnie stając na drodze intruza tak by odgrodzić go od młodszych zawodniczek. – Suzuki? Takashi? 

– I niby kiedy miałybyśmy to zrobić? – Wzruszyła ramionami Hanako, szukając wzrokiem czegoś ciekawego na suficie.

– Dokładnie. Zdajecie sobie sprawę, ile czasu potrzeba na przejście drogi każdemu siatkarzowi z osobna? Rozprowadzanie na was pecha jest czasochłonne, gdzie tu znaleźć czas na zabawę? 

Widząc pełną napięcia twarz intruza oraz zdając sobie sprawę z rosnącej atmosfery, Hoshi zdecydowała się wesprzeć trzecioklasistkę i jakoś pokierować sytuacją nim sprawy przyjmą nieprzyjemny obrót. Może z ich perspektywy całość wyglądała zabawnie, jednak nowy kapitan nie wyglądał na skorego do żartów i gdyby rozegrać to źle, mogłoby nieść za sobą przykre konsekwencje. Faktem było jednak, że siatkarki nie zamierały nikogo wydawać nawet, jeśli wina tamtej dwójki była oczywista. Tu chodziło przede wszystkim o dumę, którą ceniły sobie równie wysoko co zwycięstwo. A siatkarze zbyt długo pozwalali sobie na zbyt wiele. 

– Przepraszam, jeśli mogę się wtrącić. – Zabrała głos, zwracając na siebie uwagę sporo wyższego zawodnika. – Mam małe pytanie, Soseki-senpai. Możesz mnie oczywiście poprawić jeśli się mylę. Ale po analizie twojej wypowiedzi dobrze rozumiem, że zniknęły wam piłki ze schowka? 

– Tak, dokładnie. – Przyznał kapitan siatkarzy. – I wiem, że to wasza trójka za tym stoi! 

– Dobrze, zatem zasadnicze pytanie. W jaki sposób miałybyśmy dostać się tam bez klucza?

Pytanie okazało się niebywale trafne, o czym zdał sobie sprawę każdy z osobna zawodnik. Wedle szkolnych zasad, każdy klub posiadał trzy klucze: od pokoju klubowego, hali sportowej i schowka. Wszystkie spoczywały bezpiecznie pod opieką nauczycieli, zaś kopie posiadała zazwyczaj jedna upoważniona osoba powołana bezpośrednio przez kapitana, lub będąca nim samym. Nie było zatem możliwości, by osoba postronna miała do nich dostęp bez wiedzy nauczyciela lub samego odpowiedzialnego.

– Racja, Sosei-kun! Sam powiedziałeś, że zaczęliście rozkładać sprzęt a to oznacza, że powinniście mieć klucz ze sobą. – Twarz pani kapitan na nowo nabrała słonecznych barw, zaś sam przybyły jakby pogrążył się w większym mroku. – Jakim więc zrządzeniem losu miałby się znaleźć w naszym posiadaniu? Bo chyba pytaliście już nauczycieli, racja?  

– Nie próbuj mi tu mącić, Tarumi. Wszyscy wiemy, że gdy pojawiają się jakieś problemy te trzy są za to odpowiedzialne! – Ciemne, poniekąd przerażające spojrzenie zawisło nad Hoshi. Nagle poczuła się jeszcze mniejsza niż jest w rzeczywistości, co do tej pory wydawało jej się być mało realne biorąc pod uwagę i tak marny wzrost. – Z tej trójki wydajesz się być najrozsądniejsza, dlatego powtórzę pytanie: Gdzie nasz sprzęt sportowy?  

– Spokojnie kapitanie, panią menadżerkę możesz wykreślić. 

Dodatkowe głosy zwróciły uwagę obecnych na sali uczniów, kierując ich spojrzenia na stojących w drzwiach chłopaków. Pierwszy był im dosyć znany, a nawet jeśli nazwisko komukolwiek umknęło chyba każdy w szkole choć raz widział na oczy tą wiecznie roztrzepaną kogucią fryzurę. Drugi z kolei pogrążony w swojej konsoli jedynie co jakiś czas kierował wzrok na dziewczyny, a dokładniej na znaną sobie drugoklasistkę dyskutującą z kapitanem.

– Kuroo, Kozume. Co tu robicie? 

– Pomagamy w dochodzeniu? – Zabrał głos brunet, bez skrępowania wchodząc na teren dziewczyn. – Pytaliśmy w sekretariacie, klucza nikt nie ruszał. I jak już wspomniałem senpai, nawet jeśli twoje przypuszczenia są słuszne to dziewczynka od papierkowej roboty raczej nie miała czasu by to zrobić. Od samego rana obijała sobie nos na karku Kenmy, więc mamy niepodważalnego świadka. 

Wszystkie spojrzenia z automatu zatrzymały się na menadżerce, starającej się powstrzymać wywołany zażenowaniem czerwony odcień na twarzy. Gdyby mogła, najchętniej wykopałaby oboje na zewnątrz i trzasnęła drzwiami każąc nigdy więcej nie wracać. Na jej nieszczęście, było to nierealne. 

– Czyli pozostaje ta dwójka. – Skwitował trzecioklasista. – Daję wam ostatnią szansę na oddanie nam sprzętu, nim sprawa trafi do dyrekcji.

– Matko, nie ma z senpaiem zabawy… – Westchnęła niby zawiedziona śliwkowowłosa, przeczesując od niechcenia swoje krótkie, falowane włosy. – Mówię wam dziewczyny, po prostu nie umieli przypilnować głupich piłek i teraz zwalają na nas. 

– Stawiam roczne kieszonkowe, że sprzęt cały czas jest w tamtym schowku i tylko robią z siebie kretynów. Jak zawsze zresztą. – Poparła przyjaciółkę brunetka. – Ej, mam pomysł! Może okażemy swoją wielkoduszność i pomożemy im szukać? 

– Tak, dobry pomysł. – Zgodziła się inna drugoklasistka. – Może jak je znajdziemy, to się z nami podzielą? 

– O tak, przydałby nam się wreszcie porządny sprzęt. 

– To jak chłopaki? Przyjmiecie naszą pomocną dłoń? 

W czasie gdy siatkarki nadal snuły plany o nowym sprzęcie, Hoshi poczuła jak ktoś łapie ją za łokieć i odciąga w kąt sali. Niechętnie uniosła głowę, by spojrzeć na domagającą się wyjaśnień twarz Tetsurou.

– Słuchaj, nie mam ochoty się w to bawić. – Zaczął, rzucając ukradkowe spojrzenie na trwającą nieopodal dyskusję. – Po prostu powiedz, gdzie te dwie schowały nasz sprzęt do gry i rozejdziemy się w pokoju.

– Załóżmy, że o dziwo mam ochotę cokolwiek ci powiedzieć. – Szatynka choć niechętnie, jednak włączyła się do rozmowy z rówieśnikiem. Instynktownie czuła, że jeśli faktycznie mają wyjść z tej sprawy za względnym porozumieniem i bez większych afer, to tyko za pośrednictwem tego w miarę jeszcze ogarniętego w sytuacji kocura. – Spójrzmy na sprawę logicznie: co będę z tego miała? 

– Serio w takiej sytuacji chcesz się jeszcze targować? – Z niedowierzaniem zmierzył dziewczynę wzrokiem, jednak nie znalazł w jej twarzy ni krzty wahania. – W zeszłym roku może i by to przeszło, ale teraz kapitanem jest Soseki a on nie chodzi na ugody. 

– Skoro tak, to co tu robisz? – To pytanie okazało się trafne, bo brew chłopaka niezauważalnie drgnęła. – Dobrze wiesz, że one nic nie powiedzą a zgłaszanie sprawy do dyrekcji to ostateczna ostateczność i nie warto po nią sięgać po zaledwie paru godzinach od rozpoczęcia szkoły. Zdajesz sobie również sprawę, że jedyna osoba zdolna załatwić te sprawę “teraz”, i bez zbędnych podchodów stoi przed tobą. 

– Zatem, co proponujesz? 

Hayakawa tylko czekała, aż usłyszy te słowa z jego ust.

– Trzymacie się z dala od trzeciej hali sportowej, dzielicie sprawnym sprzętem pół na pół i udostępniacie główną halę na czas meczy towarzyskich.

– Oi, oi. Coś ci się chyba pomyliło, dziewczynko od papierkowej roboty. – Odparł drugoklasista, czochrając po głowie sięgającą mu ledwie do ramion dziewczynę. W pewien sposób miał wrażenie, że karci małego kociaka a i wyraz twarzy zirytowanej nastolatki wzmagał tę śmieszną wizję. – Nie jestem kapitanem, żeby stawiać mi takie warunki. Zresztą, nawet wtedy nie ma opcji bym na to przystał.

– Łapy przy sobie, kogucie rozczapierzony. – Zdenerwowana dziewczyna odtrąciła jego silną rękę, starając się ocalić resztki naruszonej fryzury. – To inaczej: Trzymacie się z daleka i udostępniacie salę na mecze. 

– Ograniczamy docinki a sprawę hali przedyskutuję z kapitanem. 

– Zatem, umowa stoi i załatwiamy to od razu bez ingerencji wkurzonego tytana?

– Niech ci będzie dzieciaku. 

Niechętnie podali sobie dłonie, ukradkowo wycierając je o sportowe uniformy gdy to drugie akurat nie patrzyło. Obserwujący ich z boku Kenma nie mógł uwierzyć, jakim cudem pomimo wieku licealnego ta dwójka ani trochę nie dorosła i nadal zachowuje się niczym dzieci z podstawówki. Nie mając jednak zamiaru mieszać się w ich dziwaczną relację, bez słowa czekał na ciąg dalszy tej męczącej sytuacji starając jednocześnie nie odpaść w toczącej się właśnie rozgrywce. Czuł, że gdy cała sytuacja wreszcie się rozwiąże będzie musiało minąć trochę czasu nim ponownie dane mu będzie trzymać konsolę w dłoniach. Poza tym wydawało mu się to o wiele ciekawsze od obserwowania sąsiadów, których relacja już od czasów dzieciństwa przypominała mu walczące na ulicach bezpańskie koty. 

W tym samym czasie korzystając z trwającej między kapitanami dyskusji, Hoshi dała dziewczynom dyskretny znak po którym cała trójka zaczęła naradę.  Widząc cały ten cyrk Kuroo z niecierpliwością przewrócił oczami, czekając co wyniknie i czy w ogóle zawarta między nimi umowa dojdzie do skutku. Z doświadczenia wiedział, że z tym dzieciakiem nigdy nie było nic wiadomo a gdy do zabawy włączały się dodatkowo przyjaciółeczki, całość stawała na głowie jak to miało miejsce obecnie. 

Trwało to jednak o wiele krócej niż myślał, bo nim się obejrzał owa triada skierowała do niego swoje kroki. 

– Obyś wywiązał się z umowy. – Podekscytowana z wiadomych sobie przyczyn śliwkowowłosa posłała w stronę reszty drużyny zakodowane znaki, prosząc by zatrzymały tu licealistę najdłużej jak dadzą radę. Poza obecnymi na sali chłopakami wszyscy zrozumieli przekaz. Wyjątkiem były oczywiście pierwszaki, którym później musiały wszystko wyjaśnić i na spokojnie wprowadzić w temat funkcjonowania ich specyficznej drużyny.

– Masz szczęście, że jesteś wysoki. To ułatwi wam całą sprawę. – Mruknęła konspiracyjnie Manami, wraz z Hanako kierując grupę do głównej hali sportowej.

                                                                     

 

– Ach.. ja kocham rozpoczęcia roku! Druga klasa to jednak coś, nie uważasz Manami?

– Nie mów tak, przez ciebie czuje się staro. Przy okazji, na tak tandetny pomysł jak ten z piłkami umiałaś wpaść,  a nie przyszło ci do głowy by już wtedy przepytać Kenmę o tę dwójkę? 

– Jakby mnie to wtedy interesowało. Zresztą, ty też nie byłaś jakoś zainteresowana swataniem tej dwójki dachowców. 

– Oj sama widzisz, jakie trudne mieli początki! Musiało minąć trochę czasu, żebyśmy przejrzały na oczy.

– I jeszcze więcej, żeby zrobiła to ta dwójka. Jak sobie pomyślę ile jeszcze tej historii przed nami, to aż mam ochotę przejść od razu do finału.

– Zwariowałaś?! Ich historia nie jest prosta jak włosy po keratynie! Wiele się jeszcze musi wydarzyć, wyjaśnić, to nie jest takie hop-siup jak w jakimś anime. To nie była żadna miłość od pierwszego wejrzenia, w tej chwili nawet nie zaczęli się tak naprawdę poznawać.

– Oj dobra, dobra. To co, jedziemy z kolejną częścią? 

– Tak od razu? Nie ma mowy, zarządzam przerwę. Karaoke?

– Szykuj zatyczki do uszu, bo nie mam zamiaru oszczędzać gardła. SASAGEYO! SASAGEYO! 

Autor Selenit1
Opublikowano
Kategorie Manga & Anime
Odsłon 550
0

Komentarze

Bez komentarzy

Dodaj komentarz