*Nazajutrz wczesnym rankiem*
-Witaj Rias! – Powiedział poważnym tonem Sirzechs Lucyfer – Co się stało? Wyglądasz na zapłakaną. – Zmartwił się.
-T-tak pół nocy nie spałam, chodzi o to że Gasper, goniec z mojej rodziny zaginął. – Powiedziała smutnym zmęczonym głosem.
-Gasper, ten bardzo wstydliwy półwampir?
-Tak – Martwi mnie to ponieważ nigdy nie oddalał się zbyt daleko samotnie, ale chyba wiem czemu zniknął tylko nie wiem gdzie jest i to mnie przeraża.
-Zaraz czyli wiesz czemu zniknął? – Zapytał.
-Najprawdopodobniej tak, bo widzisz…
Tymczasem Gasper zmierzał dalej z nietoperzami, które prowadziły go przez mroczną pieczarę. Chłopak z determinacją pokonywał małe klify i skalne półki.
-Nietoperze mówią, że to tutaj znajdę to czego szukam, a ja im ufam bo po części sam nimi jestem. – Stwierdził z dumą wampir z rodu Vladi.
Gasper dotarł do jaskini z małą sadzawką gdzie na samym środku pomieszczenia był srebrny kwiat otoczony głazami z wyrytymi znakami, nietoperze Gaspera momentalnie zaczęły krążyć dookoła głazów.
-Wow!
Podszedł do kamiennych tablic na których były wyryte dziwne znaki zrozumiałe tylko dla wampirów.
“Oto jest kwiat światła & ciemności ten który podaruje go osobie na której mu zależy sprowadzi na świat światło, zniszczenie lub harmonię wybór zależy od właściciela”.
Gasper chwycił kwiat z zamiarem zabrania go, gdy tylko dotknął roślinę dłonią usłyszał tajemniczy głos dochodzący gdzieś z góry.
-Kto Śmmmie dotykać mej śśświętej róży!?!?!
Gasper momentalnie zamarł, po chwili oprzytomniał i z powagą przemówił:
-Gasper z rodu Vladii! – odpowiedział.
-Z rodu Vladii! – Głos wykrzyczał z przerażeniem.
-Tak.
-W-w-wybacz mi o Panie, że nie powitałem cię tak jak powinienem…
-Hej spokojnie, jak cię zwą?
-Rengar – Odpowiedział głos. – Rengar strażnik kwiatu światła i zniszczenia powołany przez ród Vladii do obrony tej świętej rośliny.
-Idealnie! Czy mogę zabrać ten kwiat i podarować go wybranej osobie?
-Jesteś z wampirzego rodu więc masz do tego pełne prawo Panie – Odpowiedział Rengar – Tylko pamiętaj ten komu kwiat podarujesz będzie mógł korzystać z jego mocy wedle własnego uznania, to pradawny artefakt o którym wiedzą tylko nieliczni.
Gasper wziął różę i udał się do wyjścia.
-Idź młodzieńcze niech energia artefaktu wskażę ci drogę!
*Zaświaty*
-Szukaliśmy go wszędzie we wszystkich wymiarach, nigdzie go nie ma – Powiedział z żalem Sirzechz – Przykro mi siostro.
Rias płakała nie mogła już znieść tego, że Gasper nagle gdzieś zniknął co grosza momentami miała przed oczami najgorszy scenariusz.
-Gasper gdzie ty jesteś?
W tym samym czasie reszta rodziny Gremory siedziała w innym pokoju martwiąc się o swojego towarzysza i przyjaciela.
-Cholera – parsknął Issei – Gasper co się z tobą stało?
-Bardzo się o niego martwię – Powiedziała Asia.
Xenovia i Kiba również nie kryli żalu i zmartwienia, nawet Koneko która znana była z niezbyt częstego okazywania uczuć i emocji czuła smutek.
-Gaspie wróć do nas.
-Kurna! – Issei nagle wstał. – Przecież musimy coś zrobić nie możemy tak siedzieć! – Wykrzyczał poirytowany chłopak.
-A co niby teraz możemy zrobić hmm? – Zapytał Kiba. – W szkole go nie ma, w innych wymiarach też nie i na terenach innych frakcji ani śladu a i zaklęcia lokalizacyjne nic nie dają.
Tymczasem Sirzechz pocieszał swą zapłakaną młodszą siostrę.
-Spokojnie Rias robimy co w mojej mocy aby znaleźć małego, obiecuje ci to – Powiedział uśmiechając się.
-A-ale jego nie ma już od trzech dni a jak mu się coś stało? W dzień przed jego zniknięcia obiecałam mu że zawsze będę przy nim, a teraz gdzieś zniknął i nie wiem gdzie. – Powiedziała szlochając ze łzami w oczach.
W tym momencie na zewnątrz pojawiła się dziwna magiczna wyrwa.
-Co się dzieje? – Zdziwił się Lucyfer.
Pozostali członkowie rodziny Gremory poczuli dziwną energię.
-C-co jest? – Zdziwili się wszyscy, po czym momentalnie wybiegli na zewnątrz.
-Co się dzieje Sirzechz-sama? – Zapytał Issei.
-Cholera! Jest źle… Bardzo źle! – Odpowiedział zdenerwowany. – Ta energia to światło i zniszczenie pochodzi od zaginionego artefaktu, ten kto go znajdzie może zyskać moc światła i czynić dobro lub zniszczyć wszystko i wszystkich!
-Coo?!?! – Wykrzyczeli wszyscy.
-Nie ma czasu! Nie wiem kim jest właściciel tej mocy, na wszelki wypadek szykować się do obrony!
-Tak jest! – Po czym wszyscy aktywowali swoje moce, Asia ukryła się w zamku aby z bezpiecznej odległości wspierać innych leczeniem.
-Zaraz się zacznie – Powiedział szatan.
Po chwili jednak ze szczeliny wyłoniła się niewielka postać, wszyscy stali i patrzyli z niedowierzaniem. Rias nie mogła uwierzyć własnym oczom.
-Gasper! – Wykrzyczała z radości po czym momentalnie wybiła się w powietrze i pomknęła ku chłopakowi. – Oh! Gasper! Tak się martwiłam, gdzie ty byłeś?
-Rias-sama też tęskniłem – Powiedział chłopak. – Przepraszam że zniknąłem, ale chciałem ci to dać. – Po czym wyciągnął kwiat.
-To dla mnie? – Zapytała zapłakana że szczęścia dziewczyna.
-Tak! To dla Pani za dobroć i miłość jaką mi dałaś. -Powiedział z radością.
-Oh! Gasper! – Dziewczyna przytuliła chłopca z całych sił. – Dla mnie najważniejsze jest to, że nic ci nie jest.
Reszta domu Gremory również czule powitała.
-Wszystko dobre co się dobrze kończy. – Odparł Lucyfer. -Mam tylko jedno pytanie mały wampirze.
-Tak? – Odparł chłopak z szacunkiem do Władcy Demonów.
-Jakim cudem znalazłeś zaginiony artefakt? – Zapytał.
-Nietoperze mi powiedziały – Uśmiechnął się. – Jestem przecież wampirem z szanowanego rodu.
Sirzechs pogłaskał Gaspera po głowie.
-Sprytny jesteś. – Odparł z uśmiechem.
-Dziękuje.
-Dobrze Gasper wracajmy do domu. – Powiedziała Rias.
-Tak! Rias-sama.
Po powrocie do domu była juz dość późna godzina, wszyscy już poszli spać. Rias kładła do łożka śpiącego już w jej rękach chłopca.
-Śpij dobrze. – Po czym pocałowała go w czoło, kładąc się tuż obok niego I czule go przytulając.
-R-Rias-sama – Gasper obudził się.
-Tak?
-Przepraszam, że nagle zniknąłem, obiecuje że to się już nie powtórzy.
-Najważniejsze, że wróciłeś – Odparła.
Gasper momentalnie zasnął, Rias dalej czule go obejmując zasnęła ze spokojem w sercu dopóki w okna nie zaświeciło słońce zwiastując nowy dzień.
[KONIEC]
Komentarze
Bez komentarzy