I kinda want to be more than friends~~

 Wszystko zaczęło się od burzliwego dnia. Biegłam w stronę szkoły aby schronić się przed kropkami ciepłego deszczu. Nie wiedziałam, że go spotkam, tym bardziej z innymi. Ale może zacznę od “nowa”? Więc nazywam się Clarie di Angelas, przeciętna, włoska heroska. Znałam Nica od zawsze, w sumie później wyszło na to, że byliśmy w tym samym hotelu. Z hotelu wyciągnął mnie Apollo na rozkaz Zeusa. Trochę wyjaśniałam mają przeszłość, więc wrócę do tego jak siedziałam w klasie, lekko zdumiona.

– Chciałabym, abyście wytłumaczyli mi swoje spóźnienie.

A więc mgła, dzięki Hekate, ale bym chciała trochę wiadomości na ich temat, na przykład: jak poniektórzy się nazywają

– Nie stójcie tak, usiądźcie wreszcie.

Na szczęście Nico nie usiadł obok mnie, tylko chłopak o ciemnych, potarganych, lokowanych włosach, elfich uszach oraz o brązowych, psotnych oczach. Uśmiechnął się do mnie, kiedy zauważył jak niezbyt dyskretnie się na niego gapiłam.

–  Chica, po raz pierwszy mnie przecież na nie widzisz – mówiąc to szeptem, mrugnął do mnie okiem, rozpakowując się.

– Oj, zamknij się, elfica (elfie) – mruknęłam z małym uśmiechem na ustach, zerknęłam na nauczycielkę, a kontem oka na Nicka, który siedział przed nami z Sandrą. Zaczęłam stukać palcami o udo, znaną tylko mi melodyjkę.

Zadzwonił dzwonek akurat wtedy, kiedy ziewałam niezauważalnie. Powoli się spakowałam i szurając butami wyszłam z sali.

– Chica, szybciej ruszaj tym culo delgado (zgrabnym tyłeczkiem)

– Na bogów, jak znowu to usłyszę z twoich ust to nie chcesz wiedzieć co ci zrobię, ragazzo (chłopaku) – ostatnie słowo warknęłam, udając rozgniewaną.

– Nie przesadzaj, amor (kochanie) – odpowiedział z figlarnym uśmiechem na ustach. – Piper, czego tak szukasz?

– Mojej pomadki, chyba ją zgubiłam – mruknęła gdy mnie zobaczyła, jednocześnie patrząc na elfa.

– Di Angelas!!

Odwróciłam się aby zobaczyć wkurzoną Sandrę z diwami szkoły: Veronicą, Bethany oraz Elizabeth. Skrzywiłam się nieznacznie w duchu.

– Tak? Raczej każdy w tej szkole mnie zna, prawda?

– Zawiąż mi buta. – wysyczała wściekła, a ja na nią popatrzałam jak na idiotkę

– A dlaczego? Ona nie jest twoją służącą – usłyszałam za sobą obojętny ton z nutką lekkiego gniewu, po chwili poczułam zimne ręce na swojej talii, coś ciężkiego na swojej głowie oraz zdziwione spojrzenia reszty paczki. – Come sei vivo, Angelo? (Jakim cudem ty żyjesz, aniołku?) – spytał się prawie niesłyszalnym szeptem.

– Hotel Lotus ,tesoro, Hotel Lotus (Hotel Lotos, duszyczko, hotel Lotos) – odpowiedziałam równie szeptem co on. – No idź sobie, idiotko – warknęłam do Sandry z mordem w oczach. – E tu come stai? (A jakim cudem tobie nic nie jest?) – spytałam, wyplątując się z objęć bladych rąk, najlepszego przyjaciela. – sai tutto, vero? Ade? (wszystko wiesz, prawda? Hades?)

– Proprio come te, e ‘ chiaro? (Ten sam sposób co ty i tak, aż tak to widać?) – spytał z cieniem uśmiechu, na co ja pokręciłam głową rozbawiona.

– Czy moglibyście wrócić do angielskiego? Chcielibyśmy coś rozumieć. – powiedział brązowowłosy chłopak z morskimi oczami.

– Perché lo infastidiamo? Che ne dici, tesoro? (Po wkurzamy go? Co ty na to, duszyczko?)

– Meglio di no, e ‘il figlio di Poseidone, chissa ‘cosa gli succedera’ (Lepiej nie, jest synem Posejdona, kto wie co mu odwali) – mruknął z lekkim uśmiechem, patrząc na mnie z tymi iskierkami szczęścia.

– Już, już, nie patrz tak na mnie. – mruknęłam kiedy poczułam na sobie morderczy wzrok bruneta. Uśmiechnęłam się niewinnie do niego i kontynuowałam – w ogóle co wy tu robicie? Jeżeli po héroes przyszliście to muszę was zasmucić, jestem tu jedyna. – gdy wypowiedziałam te słowo po hiszpańsku, elf się trochę rozbudził, patrząc na mnie swoimi oczkami pełnymi szczęścia. 

– ¿Así que no soy el único español aquí? (Więc nie jestem jedynym hiszpanem tutaj?)

– Desafortunadamente, pero no soy española, bueno, soy solo la mitad, en la segunda mitad soy italiana (Niestety, ale hiszpanką nie jestem, okej jestem, ale tylko w połowie, w drugiej połowie jestem włoszką) – odpowiedziałam uśmiechając się, udałam, że sprawdzam godzinę na nieistniejącym zegarku – było miło, ale zaraz lekcja, a dokładniej historia. Fajnie by było gdybym poznała wasze imiona. – ostatnie zdanie mruknęłam, czekając na jakąkolwiek reakcję, ale pewnie powiedziałam za cicho i już miałam powtarzać ostatnie zdanie, ale usłyszałam w głowie jego głos.

– No hej, skarbie. Posłuchaj mnie, musisz iść do obozu “half blood” i nie ma żadnego nie, skarbeńku. Jeżeli się rozumiemy to super, spotkamy się na olimpie, kochana. I tak masz brać to jako zaproszenie. Buziaczki!

– Okej… Zmiana planów, idziemy do obozu “half blood” i to w tej chwili, dokładnej przyczyny nie znam, ale może być tak, że któregoś z nas potrzebują, dawno się nie widziałam z Chejronem, pewnie tęskni – tu się zaśmiałam lekko – Nico, se hai la forza, ti prego, portaci al campo, cosi ‘sara’ piu ‘ veloce. Se non hai la forza, andremo a piedi, non mi ha detto di essere lì ora o tra qualche giorno. (Nico, jeżeli masz siłe, proszę przenieś nas do obozu by było szybciej. Jeżeli nie masz siły to pójdziemy pieszo, nie mówił mi czy mamy być tam teraz czy za kilka dni.) – te zdania skierowałam do Nica, który tylko kiwnął głową w znak, że da radę – prima eri piu ‘ loquace. (kiedyś byłeś bardziej rozmowny) – zaśmiałam się lekko.

– Mi dispiace, angioletto. (No przepraszam, aniołeczku.) – mruknął przewracając oczyma. Ruszyłam przed siebie nie czekając na nich.

– Po co do obozu? – na jego pytanie przewróciłam oczyma i powiedziałam bezgłośne “nie wiem”, wzruszając ramionami. Usłyszałam tylko prychnięcie w odpowiedzi. Zaśmiałam się cicho z Nickiem. Po chwili wyszliśmy z labiryntu szkolnych labiryntów. Otworzyłam tylko drzwi z tego piekła, kłaniając się lekko przed Nickiem, który cały czas szedł za mną, prawie deptał mi po plecach. Ten na to moje zachowanie pokręcił lekko głową z rozbawienia, po krótkiej chwili odkłonił się. Prychnęłam z rozbawieniem, kiedy obok przechodził, spojrzałam ponaglająco na resztę, ponieważ ręce już zaczęły mnie boleć. Po krótkiej chwili, nikt się nie ruszył.

– Halo, nie mamy całego dnia – powiedziałam w ich stronę, a oni jak za dotknięciem magicznej różdżki się obudzili ze swojego transu, powoli oraz pojedynczo przeszli przez drzwi, które dalej trzymałam otwarte, jak ja się miła zrobiłam…. odbija mi.

– Angioletto (Aniołku) – usłyszałam od Nicka, mruknęłam tylko ciche “Cosa?(co?)” w odpowiedzi – chi è il tuo genitore divino? (kim jest twój boski rodzic?) – dokończył “znudzony”, ale ja wychwyciłam w jego głosie ciekawość.

____________________________________________

Witajcie! Mam prośbę…. jeżeli widzisz jakiś błąd to mi napisz, nawet jeżeli jest to błąd językowy czy ortograficzny, na temat mojego stylu pisania, co chcecie bym zmieniła co wam się nie podoba, spróbuję to zmienić tak samo jak spróbuję troszkę częściej pisać! A teraz jak myślicie kto to do niej mówił? Jaki jest jej boski rodzic, mogę podpowiedzieć, że jest to bogini. Przepraszam za moją nieobecność oraz zapraszam do krytykowania moich beznadziejnych prac! Jeżeli chcesz się troszkę pośmiać lub spodobała ci się moja praca, zapraszam także do followania, proszę zostaw gwiazdkę lub komentarz, one bardzo motywują oraz wtedy wiem, że przynajmniej komuś się to podoba lub nie. Rozdział 2 mam już napisany, więc opublikuję go za tydzień! Przynajmniej spróbuję, jeżeli zapomnę to proszę napisz na tablicy, w komentarzu lub w wiadomości prywatnej! 

Oh….. I przepraszam z tłumaczenia, jeżeli są błędne, są z translatora!

Opowiadanie ściągnięte z mojego konta na wattpadzie, serdecznie zapraszam, jeżeli chcesz mieć raka oczu

Autor Lizzy_Gone
Opublikowano
Kategorie Percy Jackson
Odsłon 741
0

Komentarze

Bez komentarzy

Dodaj komentarz