Każdy z nas dochodzi w końcu do takiego momentu, gdy poznaje kogoś, kto dość mocno w późniejszym czasie wpływa na jego życie i zmienia je. Na lepsze lub na gorsze, ale je zmienia. Tym kimś dla Ashtona miała stać się Jackie. Mężczyzna, co prawda nie wiedział jeszcze do końca w jaki sposób znajomość z tą nowo poznaną kobietą zmieni jego los, ale był pewny, że tak się stanie. Ta na pierwszy rzut oka całkowicie przeciętna, niegrzesząca zbytnią urodą i nad wyraz wulgarna brunetka już w klubie zaciekawiła bowiem Irwina na tyle, aby wstawił się za nią u ochrony. Ten fakt zaś sam w sobie dawał wiele do myślenia.
Ashton w swoim życiu miał wiele zasad. Jedną z nich było to, że kontakty z ochroniarzami klubów w których zwykł spędzać czas, ograniczał całkowicie do minimum. Nie wchodził on z nimi w interakcję, jeśli nie wymagała tego jedna z dwóch sytuacji. Pierwsza z nich miała miejsce, gdy dwudziestopięciolatek musiał wytłumaczyć się przed nimi ze swojej nieudolnej próby zorganizowania sobie pani do towarzystwa na własną rękę, co było surowo zabronione przez właściciela klubu. Drugą sytuacją, gdy blondyn był skłonny rozmawiać z ochroniarzami były momenty gdy zalany w trupa książę Luke odwalił co lekkomyślnego. Wtedy Ashton musiał namawiać tych głupich jak buty mężczyzn, aby zdusili sprawę w zarodku. Irwin bowiem bardzo dobrze wiedział, że gdyby ktokolwiek pisnął prasie o nocnych wybrykach przyszłego króla, to jego reputacja nieskazitelnego arystokraty zostałaby zniszczona.
Ashton jako przyjaciel Luke’a oczywiście miał świadomość, że obrazek „księcia idealnego” został sztucznie stworzony przez dynastie Hemmingsów i nijak miał się do prawdziwego oblicza przyszłego władcy. Było to bowiem nic innego jak zagranie PR-owe i miało na celu poprawienie wizerunku monarchii.
Blondyn uważał, że takie zagranie było niepoprawne w stosunku do poddanych, jednak jego osobiste zdanie nie miało tutaj najmniejszego znaczenia. Do Ashtona nie należało przecież stanie na straży moralności księcia, tylko między innymi dbanie o to, aby informacje o alkoholowych wybrykach monarchy pod żadnym pozorem nie przedostały się do mediów. Dość często zdarzało się więc, że młody Irwin musiał zapłacić ze swojej własnej kieszeni komu było trzeba, aby osiągnąć pożądany efekt. Mężczyzna dawał z siebie wszystko, aby reputacja księcia pozostawała nieskazitelna. Wiedział bowiem, że gdyby media w jakiś sposób zdobyły niekorzystny dla monarchy materiał, to oznaczałoby, że blondyn zawiódł księcia jako pracownik i co gorsza jako przyjaciel. Na to zaś Irwin w żadnym wypadku nie mógł pozwolić. Tak więc za każdym razem gdy Luke coś zepsuł Ashton stawał na głowie aby to naprawić.
Młody Irwin nadstawiał więc karku tylko jeśli sytuacja dotyczyła w jakimś stopniu księcia Luke’a lub jego samego. W przypadku starcia na linii ochroniarze — Jackie żadne z przedstawionych kryteriów nie było jednak spełnione. Dlaczego więc złamał on swoją zasadę i postanowił pomóc nieznajomej kobiecie?
Na to pytanie nawet sam Ashton nie umiał sobie odpowiedzieć. Nie wiedział, dlaczego zdobył się na taki gest. Nie rozumiał z jakiej przyczyny zaprosił do swojego mieszkania kobietę, której wcześniej pomógł, a o której istnieniu jeszcze dwa dni temu nie miał nawet pojęcia. W głowie mężczyzny kłębiło się więc wiele pytań, na które niestety nie znał odpowiedzi i to doprowadzało go do szału.
W tym całym szaleństwie wiedział jednak jedno. Musiał odnaleźć tą całą Jackie, ponieważ czuł, że nie będzie w stanie przestać o niej myśleć do czasu, aż z nią nie porozmawia i nie wyjaśni pewnych spraw.
Jako bezpośredni doradca przyszłego króla, którego myśli powinny być zajęte tylko i wyłącznie Jego Wysokością, był świadom tego, że im szybciej odnajdzie brunetkę tym lepiej. Myślał bowiem, że podczas jednej rozmowy wyjaśnią sobie genezę niezręcznej propozycji o której na odchodne wspomniała kobieta. Ashton w głębi duszy miał również nadzieję, że uda mi się utrzymywać z Jackie przyjacielskie stosunki. Liczył na to ponieważ podczas rozmowy, którą udało mu się z nią przeprowadzić najpierw przed klubem a później w swoim mieszkaniu, zdążył zauważyć, że brunetka pomimo swojej odpychającej wręcz wulgarności i całkowicie przeciętnej urodzie była na swój własny sposób intrygująca, a co za tym idzie, warta uwagi. Oczywiście tylko na płaszczyźnie przyjaźni, ponieważ panna Spencer w żadnym wypadku nie była w typie Ashtona. Nie zmieniało to jednak faktu, że mężczyzna od wczorajszej nocy nie potrafił przestać o niej myśleć, co zaczynało już powoli irytować Luke’a, który od rana starał się zwrócić na siebie uwagę przyjaciela.
— Stary! Co się z tobą dzieje? — warknął nagle książę, rzucając przy tym w blondyna książką, gdyż była to pierwsza rzecz jaka nawinęła mu się pod rękę.
Książę Luke był wysokim, wyższym od Ashtona, dwudziestotrzyletnim, blondynem o niebieskich oczach i jak na osobę publiczna przystało, dobrze zbudowanym ciele. Matka natura nie poskąpiła mu urody, co w połączeniu z płynącą w jego żyłach błękitną krwią i stworzonym sztucznie wizerunkiem mężczyzny idealnego, było doskonałym magnesem na kobiety, od których książę ciągle nie mógł się opędzić.
Mężczyźni już od paru godzin spędzali czas w pałacowej bibliotece i wbrew pozorom nie wynikało to z ich zamiłowania do literatury. O ile jeszcze Ashton lubił raz na jakiś czas przeczytać dobrą książkę, tak Luke omijał wszelkie nadprogramowe lektury szerokim łukiem. Skoro zaś książę nie przepadał za czytaniem, to jego powiernik prawie nigdy nie czytał w jego obecności. Nie działo się tak nawet wtedy, gdy znajdowali się w pełnej książek pałacowej bibliotece, gdzie udawali się tylko, gdy przyszły król musiał wyćwiczyć jakieś oficjalne przemówienie. Tak było też i tym razem. Zbliżał się bowiem coroczny bal bożonarodzeniowy organizowany przez rodzinę królewską. Podczas tego balu miała odbyć się koronacja księcia Luke’a, a co za tym idzie, miał on oficjalnie przejąć obowiązki monarchy panującego. Tak wzniosłe wydarzenie miało stać się najważniejszym w życiu przyszłego króla. Powszechnie znaną wiedzą było bowiem przekonanie, że przebieg koronacji wyznacza w pewnym sensie to w jaki sposób potoczą się dalsze losy władcy. To od przebiegu uroczystości związanej z przyjęciem oficjalnej funkcji zależeć będzie czy Jego Wysokość będzie wielbiony czy też nienawidzony przez obywateli Wielkiej Brytanii. Pierwsze wrażenie jakie wywiera król na swych poddanych jest bowiem zawsze najważniejsze. Dlatego też każdy aspekt koronacji i balu bezapelacyjnie musiał być dopięty na ostatni guzik i wiedzieli o tym wszyscy zaangażowani w przygotowanie tego wzniosłego wydarzenia. Od krawców szyjących szatę koronacyjną, przez florystkę dobierającą odpowiednie kwiaty aż po samego księcia, który pierwszy raz w swoim życiu zrozumiał powagę sytuacji. Zawsze lekceważący wszystko i lubujący się w dobrej zabawie Luke zdał sobie nagle sprawę, że przyjęcie tak ważnej i szanowanej roli to dobry moment, aby przynajmniej trochę wydorośleć i bardziej przykładać się do swoich obowiązków.
Swoją poniekąd wymuszoną przemianę z lekkomyślnego księcia w rozważnego władcę, postanowił zacząć od opanowania przygotowanej dla niego przez Ashtona przemowy do perfekcji. Luke zdecydował więc, że on i jego powiernik pozostaną w bibliotece tak długo, jak tylko będzie potrzeba, aby wszystko wychodziło idealnie.
Tak więc podczas gdy książę już od kilku godzin powtarzał non stop swoje przeznaczone na bal przemówienie, ćwicząc przy tym postawę oraz poszczególne gesty, zadaniem Ashtona było dokładne analizowanie wystąpień księcia i wytykanie mu ewentualnych błędów. Problem w tym, że w tamtym momencie jedynym o czym mógł myśleć Irwin była Jackie. Mężczyzna pomimo wielu prób nie był w stanie wystarczająco skupić się na powierzonym mu zadaniu, co spowodowało, że porywczy z charakteru książę coraz bardziej się irytował.
— Przepraszam Wasza Wysokość, zamyśliłem się, to się więcej nie powtórzy — machinalnie odpowiedział wyrwany z zamyślenia Ashton, spoglądając przy tym na twarz Luke’a na której malowało się zdziwienie.
— Wasza Wysokość? — zapytał sarkastycznie.
— Co ty stary? Kij połknąłeś? — zadał kolejne dwa pytania, uśmiechając się przy tym nieznacznie, co spowodowało, że spięty Ashton odetchnął z ulgą.
Ci dwaj mężczyźni przyjaźnili się ze sobą praktycznie od małego. Byli dla siebie jak bracia, a różnica statusu społecznego ani trochę nie wpływała na ich relacje. Ashton więc zwykle zwracał się do Luke’a po imieniu, oczywiście z wyłączeniem oficjalnych uroczystości, gdzie sytuacja wymagała przestrzegania etykiety.
Pomimo niemal braterskich więzi Ashton nie raz przekonał się, że porywczy z charakteru monarcha nie lubi, gdy nie poświęca się mu całej swojej uwagi, dlatego też przestraszył się gdy książę przyłapał go na braku oczekiwanej atencji. Wiedział, że taka wpadka, mogła spokojnie wywołać porządną kłótnie. Irwin zaś w żadnym wypadku nie chciał sprzeczać się ze swoim przyjacielem, dlatego też tak bardzo mu ulżyło gdy zorientował się, że książę również nie ma zamiaru wszczynać potyczki słownej.
— Nie, Luke, nie połknąłem kija — odparł, używając tym razem już imienia a nie oficjalnego tytułu swojego przyjaciela.
— To dlaczego w takim razie jesteś dzisiaj ciągle rozkojarzony? — zapytał książę, odkładając przy tym na chwilę kartkę z przemową, po czym usiadł na fotelu naprzeciwko Ashtona.
Pytanie to zaskoczyło Irwina, ponieważ Luke prawie nigdy nie pytał go o jego samopoczucie. Było to spowodowane faktem, że książę nie umiał dobrze nikogo pocieszyć. Nie wiedział jak się zachować, gdy ktoś przy nim mówił o swoich problemach. Czuł się wtedy niezręcznie. Zawsze starał się więc ograniczać do minimum rozmowy na niekomfortowe dla niego tematy i nie miało tutaj znaczenia kim była potrzebująca pomocy osoba.
— Wczoraj w klubie poznałem pewną kobietę, która krótko mówiąc namieszała mi trochę w głowie — odparł Ashton.
— Wnioskując z twojego zachowanie to chyba bardziej niż trochę — zauważył książę, na co Irwin westchnął ciężko.
— Może i masz rację, ale to w tym momencie nie jest ważne. Musimy wyćwiczyć twoją przemowę, bo do balu pozostał niespełna tydzień, a jest jeszcze wiele innych rzeczy do zrobienia — odparł dwudziestopięciolatek, na co Luke uśmiechnął się nieznacznie.
Książę z jednej strony cieszył się, że Ashton nie chciał w danej chwili opowiadać o swoich problemach, gdyż dwudziestotrzylatek nie miał na taką rozmowę najmniejszej ochoty. Z drugiej zaś strony monarcha jednak wiedział, że jeżeli myśli jego przyjaciela w najbliższej przyszłości będą dalej zajęte tą tajemniczą kobietą, to mężczyźni będą musieli porozmawiać. Luke bowiem aktualnie potrzebował swojego powiernika bardziej niż kiedykolwiek, a wiadomo, że błądzący myślami w obłokach doradca nikomu na nic się nie przyda.
— Zgadza się — skwitował po chwili namysłu, wypowiedź Ashtona, po czym wziął do ręki kartkę z przemówieniem i wrócił do ćwiczeń.
*****
Po niemal całym dniu spędzonym w bibliotece Ashton miał wszystkiego serdecznie dość. Był psychicznie wykończony. Tak bardzo jak lubił bowiem Luke’a, tak dobrze wiedział, że łaknący nieustannej atencji książę potrafił być naprawdę męczący. Nieopisana była więc radość dwudziestopięciolatka, gdy po wielu godzinach powtarzania z uporem maniaka tego samego tekstu przyszły król stwierdził, iż zna już swoją przemowę na tyle dobrze, aby mężczyźni mogli zaprzestać ćwiczeń i opuścić pałacową bibliotekę. Co prawda Luke miał w planach udać się jeszcze ze swoim powiernikiem do klubu na parę drinków, które w przypadku Irwina miały być bezalkoholowe.
Ostatnią jednak rzeczą jakiej w tamtym momencie potrzebował zmęczony psychicznie Ashton, było ogarnianie w środku nocy pijanego księcia. Dwudziestopięciolatek bowiem z doświadczenia wiedział, że jeśli chodzi o alkohol to jego przyjaciel był zero-jedynkowy, albo nie pił wcale albo na umór, co prawie zawsze wiązało się z jakimiś kłopotami.
Irwin odmówił więc grzecznie Luke’owi, pożegnał się z nim i opuścił pałac, aby następnie udać się do swojego ulubionego miejsca, gdzie zwykł odpoczywać. Miejscem tym była mała kawiarenka o nazwie Lavender, znajdująca się na obrzeżach Londynu, której Ashton był stałym bywalcem.
Mężczyzna przychodził tam od lat, dlatego też wiedział, że gdy znajdowało się w niej jednocześnie więcej niż pięciu klientów to dzień był wyjątkowo dobry dla właścicieli. Przyjazna kawiarenka była bowiem z jakiegoś nieznanego mu powodu niezwykle rzadko odwiedzana. To oczywiście ani trochę nie przeszkadzało blondynowi, a wręcz przeciwnie, cieszyło go. Ashton mógł bowiem bez żadnej obawy o swoją prywatność spędzać tam długie godziny na piciu kawy, rozmyślaniu lub rozmowie z przemiłą kelnerką — Norą, która zaskarbiła sobie sympatię mężczyzny, gdy pewnego razu zbiła z tropu śledzących go paparazzi, co Irwin od tamtego pamiętnego dnia wynagradzał sporym napiwkiem.
*****
Ashton otworzył białe drzwi prowadzące do Lavender, wszedł do pomieszczenia i od razu poczuł charakterystyczny zapach kawy, który według mężczyzny był najlepszym na świecie. Irwin nie pił alkoholu ani nie palił papierosów, nie przepadał także za słodyczami. Kawa była więc jego jedynym i zarazem największym nałogiem, który jednocześnie był kluczem do jego serca.
Każdy z nas na pewno przynajmniej raz słyszał o jakiejś osobie, dla której nie ma rzeczy niemożliwych, tak długo jak zapłatą za jej usługę będzie flaszka wódki. Z Ashtonem było podobnie, z tą jednak różnicą, że zapłatą za jego pomoc miała być oczywiście kawa. Wystarczyło kupić mu naprawdę dobrej jakości filiżankę owego napoju i nie było wtedy sprawy z którą blondyn nie byłby w stanie pomóc.
Irwin usiadł przy jednym z białych stolików i w oczekiwaniu na swoją ulubioną kelnerkę zaczął rozglądać się pod dobrze znanym mu wnętrzu. Lavender na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie bardzo przytulnej. Ściany pomieszczenia pomalowane były na lawendowo, meble zaś na biało. Kawiarenka zawsze wyglądała czysto i schludnie o co osobiście dbali właściciele. Pracownicy zaś nieustannie mieli na uwadze to, aby na każdym stoliku znajdował się flakon ze świeżymi kwiatami, a obrusy były czyste i wyprasowane.
— Cześć Ash — przywitała się ulubiona kelnerka blondyna.
— O! Cześć Nora, musisz przestać w końcu się tak skradać, znowu cię nie zauważyłem — odpowiedział wyrwany z zamyślenia mężczyzna, na co dziewczyna posłała w jego stronę uśmiech.
Nora Fletcher — bo tak brzmiało jej pełne nazwisko, była średniego wzrostu, szczupłą szatynką, miała ona duże zielone oczy i nosiła aparat na zębach. Na co dzień studiowała psychologie na Uniwersytecie Westminsterskim, po zajęciach zaś dorabiała sobie w Lavender. Lubiła pracę kelnerki, dlatego też dla wszystkich klientów była zawsze miła i życzliwa, co prawdopodobnie było jednym z czynników przez które młody Irwin wprost uwielbiał spędzać z nią czas.
— Obiecuję, że na przyszłość postaram się ciebie nie przestraszyć — oznajmiła, otwierając przy tym notes w którym zapisywała zamówienia klientów.
— Nie przestraszyłem się — zakomunikował Ashton, udając przy tym oburzonego, na co dziewczyna zareagowała śmiechem.
— Skoro tak twierdzisz — powiedziała ściszonym głosem, jednak na tyle głośno aby mieć pewność, że mężczyzna ją usłyszał.
— Coś mówiłaś? — zapytał blondyn unosząc przy tym brwi.
— Skądże — odparła, zapisując przy tym coś w notesie.
— Tak też myślałem — skwitował Ashton, a dziewczyna posyłając mu uprzednio delikatny uśmiech ruszyła w stronę baru. Nie uszła jednak daleko, ponieważ Irwin złapał ją za przedramię uniemożliwiając przy tym dalsze przemieszczanie się.
— Nie przyjmiesz ode mnie zamówienia? — zapytał, na co dziewczyna najpierw obróciła się w jego stronę, a później z pewnym siebie wyrazem twarzy podała mężczyźnie swój notes, gdzie na białej kartce widniały zapisane słowa: „podwójne espresso i tiramisu”. Ashton po przeczytaniu zamówienia, które miał zamiar złożyć, oddał dumnej z siebie dziewczynie jej własność.
— Jak widzisz, nie musiałeś nic mówić, ponieważ ja zwyczajnie wiedziałam co zamówisz — odparła, chowając przy tym notes do tylnej kieszeni swoich jeansów.
— Jestem aż tak przewidywalny? — zapytał blondyn.
— Mam być szczera? — Nora odpowiedziała pytaniem na pytanie.
— Tak — odparł krótko Ashton.
— W takim razie jesteś bardziej przewidywalny niż myślisz — odpowiedziała panna Fletcher, po czym jak gdyby nigdy nic odeszła od stolika Ashtona, pozostawiając mężczyznę z szerokim uśmiechem na twarzy.
Komentarze
Bez komentarzy