Żyć po królewsku – Rozdział 1

Rozdział 1

Tina leżała na niewielkim, drewnianym łóżku, przewracając się przy tym z boku na bok. Od kilku godzin usiłowała zasnąć, jednak natłok myśli spowodowany nową, życiową rolą, z jaką za kilka miesięcy miała się zmierzyć, sprawiał, że zwyczajnie nie potrafiła zmrużyć oka. Myślała dosłownie o wszystkim co było związane z ciążą oraz wychowaniem dziecka. Strach ją ogarniał na myśl, że będzie musiała sobie radzić z tym wszystkim sama. Co prawda miała przy sobie Jackie, jednak nie mogła być tak naiwna, aby wierzyć, że brunetka poświęci całą swoją przyszłość i zaniedba studia aby za kilka miesięcy zająć się Tiną i jej dzieckiem. Jeżeli chodzi o ojca dziecka, to nawet nie łudziła się, że odnajdzie go po samej ksywce, gdyż przez wypity tamtego dnia alkohol totalnie nie była sobie w stanie przypomnieć jak ów Ash wyglądał. Gdyby jednak stał się cud i mężczyzna, który podarował jej dziecko dziwnym trafem się znalazł to blondynka była w stanie dać sobie rękę uciąć, że wyprze się on swojego dzieła i nie będzie chciał zainteresować się swym potomkiem.

Kolejną kwestią nad którą dwudziestolatka musiała poważnie pomyśleć były niedawno rozpoczęte przez nią studia. Młoda kobieta najbardziej na świecie chciała zostać dziennikarką. Marzyła o tym od kiedy skończyła trzynaście lat, gdy dostała się na upragnioną uczelnię, przez ponad godzinę skakała z radości, czego skutkiem było połamane łóżko i parę siniaków na łydkach Tiny.

Blondynka miała aspirację, aby pewnego dnia stać się kimś wielkim, rozpoznawalnym. Wiedziała jednocześnie jak wysoką cenę niesie ze sobą praca w mediach. Znała wielu dziennikarzy i była świadoma tego, że tylko nieliczni z nich mają szczęśliwe rodziny. Większość dziennikarzy, a już na pewno tych początkujących to wieczni single, którzy często nie mogą sobie nawet na kota pozwolić, gdyż nie są pewni czy uda mi się wrócić do domu aby go nakarmić. Zawód jaki wybrała sobie Tina wymagał ciągłej dyspozycyjności i bezgranicznego oddania, co kategorycznie gryzło się z wychowywaniem małego dziecka. Jedyna forma pracy jaka w miarę mogłaby zadziałać, to prowadzenie bloga, ale brunetka ani trochę nie wiedziała w jaki sposób się za to zabrać, aby móc się z tego utrzymywać. Jeśli chodzi o redakcje i wydawnictwa to oni już od dawna mieli obstawione stanowiska blogerów i Tina nie widziała nawet sensu w wysyłaniu do nich CV.

Podsumowując, od momentu w którym dwudziestolatka dowiedziała się o ciąży jej plan na życie całkowicie się posypał. Doskonale zdawała sobie sprawę, że jako młoda, samotna matka nie poradziłaby sobie w tym tak bardzo specyficznym zawodzie. Bycie dziennikarką nie wchodziło więc już w grę, a co za tym idzie, studia, które wybrała Tina okazały się być kompletną stratą czasu.

Wnioski do których blondynka doszła wstrząsnęły nią na tyle, że zaczęła rzewnie płakać w obleczoną w niebieską poszewkę poduszkę. Podczas tego płaczu opuszczały ją wszystkie negatywne emocje, które nagromadziły się w jej umyśle podczas kończącego się właśnie dnia. Po około trzydziestu minutach mocnego płaczu, dziewczyna na tyle opadła z sił, że w końcu udało się jej zasnąć na pozór zdrowym snem. Z zewnątrz bowiem wyglądała ona jak drobniutki aniołek, któremu śni się najpiękniejszy sen na świecie, z tą jednak różnicą, że Tina nawet podczas snu zastanawiała się nad nurtującym ją od paru godzin pytaniem: “Jak to wszystko będzie wyglądać, gdy dziecko się urodzi?”

*****

Podczas gdy Tina z powodu bezsenności próbowała poukładać sobie wszystko w głowie, Jackie zgodnie z obietnicą wyruszyła na podbój Londyńskich klubów. Miała nadzieję na znalezienie jakiegoś w miarę przystojnego i na pewno mocno pijanego mężczyzny, który zdecydowałby się zrobić jej dziecko.

Było to zadanie wbrew pozorom bardzo trudne, ponieważ o ile samców chętnych na przelotny seks nie brakowało, to dosłownie nikt nie chciał zgodzić się na spłodzenie dziecka. Mężczyźni zwyczajnie bali się, że po narodzinach potomka zostaną oni pociągnięci do odpowiedzialności, zarówno prawnej jak i finansowej.

Nie pomagały tutaj nawet zapewnienia panny Spencer, która za wszelką cenę starała się przekonać potencjalnych kandydatów na ojca, że oprócz wykonania jej prośby, a mianowicie przespania się z nią, nie będzie ona wymagała od nich niczego innego. Niestety żaden mężczyzna jak na razie ani przez chwilę nie zastanowił się nad propozycją Jackie, a młoda kobieta zbierała same negatywne odpowiedzi.

Poszukiwania potencjalnego ojca biologicznego trwały już od dobrych kilku godzin i były zakrapiane coraz większą ilością alkoholu. Brunetka była już lekko poirytowana faktem, iż nikt nie chciał pomóc jej w wypełnieniu przysięgi złożonej wiele lat temu Tinie.

Jackie nie mogła rozumieć dlaczego ci wszyscy mężczyźni jej odmawiają. Jako osoba, o wątpliwym poczuciu moralności nie widziała nic dziwnego w pomyśle zajścia w ciąże w takich a nie innych okolicznościach. Panna Spencer z natury nie bywała zbyt uczuciowa. Wszelkie ludzkie odruchy ograniczała do minimum. Nie przywiązywała się do ludzi i nie zawiązywała bliższych znajomości. Jedynym odstępstwem od tej reguły była Tina, którą Jackie szczerze kochała i dla której była w stanie zrobić wszystko. Wliczało się w to nawet urodzenie i wychowanie jednego lub kilkorga dzieci, których w głębi serca szczerze nienawidziła.

Po wielu godzinach wytężonych poszukiwań, o czwartej nad ranem brunetka postanowiła, że zawiesi swoją misję do następnej nocy. Była już bardzo zmęczona, oczy żywcem jej się zamykały, a sytuacji wcale nie polepszał wypity przez nią alkohol. Jackie wstała więc z kanapy którą zajmowała i ruszyła w stronę wyjścia. Miała już opuszczać budynek, gdy nagle w ostatniej chwili dostrzegła bardzo przystojnego mężczyznę, który byłby wręcz idealnym kandydatem na potencjalnego ojca jej dziecka.

Siedział on przy stoliku wraz ze swoimi znajomymi. Miał piękne zielone oczy i długie do połowy szyi włosy, które delikatnie się podkręcały. Był ubrany w zwyczajny biały t-shirt i czarne jeansy. Pannie Spencer w momencie gdy go zobaczyła, zaparło dech w piersiach. Młoda kobieta w swoim życiu miała styczność z wieloma przystojnymi mężczyznami, ale nikt nigdy nie wywarł na niej aż tak dużego wrażenia. Brunetka przysięgła sobie, że jeżeli ktokolwiek ma zostać ojcem jej dziecka, to będzie to on i zrobi wszystko aby tak się stało.

— Dobra laska, cycki do przodu i idziemy! — powiedziała sama do siebie, poprawiając przy tym włosy i opuszczając dekolt czarnej sukienki nieco niżej, tak aby było widać kawałek jej czerwonego, koronkowego stanika. Po pobieżnym podrasowaniu swojego wyglądu Jackie ruszyła w kierunku stolika przy którym znajdował się ów mężczyzna. Niestety ku wielkiemu oburzeniu brunetki, nie dane jej było nawet zbliżyć się do przystojnego blondyna. Została bowiem zatrzymana przez dwóch ochroniarzy.

— Przykro nam panienko, ale nie możesz tam wejść — oznajmił jeden z nich. Był to średniego wzrostu, bardzo dobrze zbudowany mężczyzna o krótko przystrzyżonych brązowych włosach i zielonych oczach. Na pierwszy rzut oka wydawał się on o wiele milszy od swojego rudego przyjaciela i tak też w istocie było.

— To jest strefa VIP, a tak tanich dziwek niestety nie wolno nam wpuszczać. Bogaci klienci tego klubu cenią sobie jakość, a my dbamy o to aby się na nas nie zawiedli — oznajmił wysoki rudzielec, kpiącym tonem głosu, skanując przy tym nieustannie sylwetkę panny Spencer.

— Czy ty właśnie nazwałeś mnie dziwką? — zapytała kipiąca ze złości kobieta, którą chamska docinka ochroniarza niezwykle mocno zabolała.

Jenny była bowiem wyczulona na punkcie swojego wyglądu i tego jak ludzie ją oceniają. Od zawsze starała wpasować się w schemat. Odchudzała się, aby zrzucić zbędne kilogramy, desperacko szukała dobrego dermatologa, który raz na zawsze uwolniłby ją od trądziku i oczywiście ubierała się zgodnie z najnowszymi trendami. Robiła to wszystko tylko po to, aby być postrzeganą jaką piękną. Wiedziała jak wyglądał obecny kanon kobiecej urody i robiła wszystko aby stać się jego częścią. Często wiązało się to z wieloma niedogodnościami i masą wyrzeczeń, dlatego też lekkomyślna ocena mężczyzny tak bardzo ją zabolała.

— Tak. Nazwałem cię dziwką, bo nią je… — nie zdążył dokończyć zdania, ponieważ pięść Jackie z impetem uderzyła go w nos.

Rudy ochroniarz był w tak wielkim szoku, że nie był w stanie pojąć, co się właściwie stało. Przez dłuższą chwilę nie potrafił zrozumieć jakim cudem oberwał podczas dyżuru i to jeszcze od kobiety. Kilka minut zajęło mu otrząśnięcie się z tej, całkowicie nowej dla niego sytuacji. Gdy już w pełni doszedł do siebie, rzucając uprzednio wiązanką przekleństw, złapał za włosy Jackie i przy pomocy swojego, ciągle będącego w niemałym szoku współpracownika zaczął wyprowadzać szamocącą się na wszystkie strony brunetkę z klubu.

— Zostaw mnie ty skurwielu! — wrzeszczała na całe gardło panna Spencer, totalnie nie przejmując się tym, jak duże zamieszanie wywołała swoją osobą w klubie.

— Zostawię cię zaraz po tym, jak wyjebie cię za drzwi — warknął, wyrywając jej przy tym kępkę długich do pasa włosów kobiety, przez co ta głośno syknęła.

— Żadna kurwa nie będzie rządziła się w moim klubie — dodał po chwili, popychając jednocześnie Jackie na podłogę tuż obok drzwi wyjściowych z takim impetem, że spokojnie mógłby połamać jej parę kości.

 Młoda kobieta podniosła się z posadzki i usiadła skulona pod drzwiami, wszystko ją bolało, ponieważ mężczyzna starał się za wszelką cenę pokazać jej, kto tutaj dominuje. Zniewaga jakiej doznał ze strony dwudziestojednolatki spowodowała, że wpadł on w swojego rodzaju szał. Celem ochroniarza stało się zadanie jak największej ilości bólu Jackie i szczerze nie obchodziło go, czy w ten sposób straci pracę. Honor w tamtej chwili był dla niego najważniejszy.

— Teraz zobaczysz dziwko, co czeka osobę, która zdecyduje się podnieść rękę na szefa ochrony— oznajmił triumfalnym tonem głosu, po czym zamachnął się, aby uderzyć kobietę. Nie udało mu się jednak tego zrobić, ponieważ tajemniczy blondyn, który pojawił się  znikąd złapał go niespodziewanie za przedramię, uniemożliwiając jednocześnie zadanie ciosu.

******

— Na pewno nic ci nie jest? — zapytał przystojny blondyn zaraz po tym, jak obydwoje z Jackie opuścili klub, pozbawiając uprzednio zbyt pewnego siebie ochroniarza pracy. Panna Spencer co prawda nalegała, aby nie podejmować tak drastycznych środków, jednak rozwścieczony do cna kandydat na ojca jej dziecka, był głuchy na prośby młodej kobiety. Domagał się dyscyplinarnego zwolnienia rudowłosego pracownika klubu, a przerażony właściciel, wiedząc bardzo dobrze z jak wpływową osobą miał do czynienia, postanowił odpuścić i wykonać polecenie blondyna.

Ashton Irwin — bo tak nazywał się obiekt zainteresowania panny Spencer, który ku jej szczęściu zauważył, co się dzieje i postanowił interweniować — pomimo tego, że nie znajdowali się już w klubie, kipiał wręcz ze złości. Był wściekły na ochroniarza, za to, jak tamten potraktował pannę Spencer, która jakby na to nie patrzeć była gościem w klubie, a co za tym idzie należał się jej szacunek. Blondyn pomimo szału, który go ogarniał rozumiał po części zachowanie pracownika ochrony i tylko to powstrzymało go od wybuchu furii. Wiedział bowiem, że skąpa sukienka młodej kobiety, przy jej gabarytach, które były troszkę większe niż przyjęło się w obecnych standardach, mogła dla niektórych oznaczać, iż dziewczyna ta jest raczej tanią osobą lekkich obyczajów. Właściciel klubu zaś kategorycznie zabraniał spraszania do swoich włości takich oto panienek. Ashton był tego świadom o wiele lepiej niż ktokolwiek inny, ponieważ już nie raz próbował na własną rękę sprowadzić sobie jakąś tanią panią do towarzystwa, ponieważ te, które oferował w swoich usługach klub były według niego o wiele za drogie. Mężczyzna nigdy nie krył się z tym, że nie chciał aż tak bardzo szastać pieniędzmi na dziewczyny, nawet wtedy gdy były one zjawiskowo piękne. Uważał bowiem, że nie warto marnować banknotów na coś, co z jego ładną buźką można dostać za darmo.

Ashton był dość wysoki, miał lekko kręcone blond włosy i zielone oczy, oraz bardzo słodki uśmiech, na który od paru już lat skutecznie podrywał czołowe modelki współczesnego show-biznesu. Jeżeli chodzi o urodę, to natura była dla niego naprawdę szczodra, a czego brakowało mu w wyglądzie nadrabiał grubym portfelem i statusem społecznym. Dwudziestopięciolatek był bowiem dość zamożnym powiernikiem brytyjskiej rodziny królewskiej, oraz zaufanym przyjaciel księcia Luke’a, który za parę miesięcy miał objąć tron po swoim zmarłym tragicznie ojcu.

— Na pewno, mam pewnie parę siniaków, ale to nic poważnego — odparła Jackie, wyjmując jednocześnie z torebki telefon w celu zadzwonienia po Ubera, musiała się bowiem jakoś dostać do domu.

— No nie wiem czy tylko na siniakach się skończy. Ta ruda szuja dość mocno cię poturbowała — oznajmił mężczyzna przyglądając się przy tym dokładnie Jackie. Dziewczyna ta wydawała mu się inna niż wszystkie. Jak by nie była z tego świata. Zielonooki blondyn przywykł do tego, że wszystkie kobiety z jego towarzystwa były jak żywcem wzięte z okładki. Miały one zawsze nienaganny makijaż, ciągle się odchudzały i dbały o to, aby każdy wykonany przez nie ruch był perfekcyjny. Jackie z kolei była zwyczajną, przeciętnej urody kobietą, która niczym nie różniła się od tysięcy innych, mijanych codziennie na ulicach. Ashton widział jednak w niej coś unikatowego. W tamtej chwili nie wiedział co prawda, co to dokładnie było, ale postanowił za wszelką cenę się dowiedzieć.

— To tylko tak źle wyglądało, w gruncie rzeczy wcale aż tak bardzo nie oberwałam — zapewniła brunetka, próbując przy tym już kolejny raz wybrać odpowiedni numer. Niestety z powodu skanującego ją na wskroś wzroku mężczyzny, ciągle się myliła, co powoli zaczynało doprowadzać ją do szału. Jackie uważała, że jej wybawca był bardzo przystojny, dlatego sama ciągle ukradkiem na niego zerkała. Pomiędzy dyskretnym spoglądaniem, a bezczelnym gapieniem się Ashtona była jednak spora różnica, dlatego też brunetka zastanawiała się ile jeszcze wytrzyma, zanim kolejny raz dzisiejszej nocy, ktoś dostanie od niej w twarz.

— A niech to szlag! — zaklęła, gdy kolejny raz nie udało się wybrać odpowiedniego numeru.

— Pierdole to, wracam do domu piechotą — powiedziała bardziej do siebie niż do stojącego obok mężczyzny, po czym jak gdyby nigdy nic ruszyła w stronę swojego mieszkania. Nie uszła jednak daleko, została bowiem złapana w talii przez mocne ręce blondyna i przyciągnięta do jego torsu, w taki sposób, że nie mogła wykonać żadnego ruchu.

— Puść mnie — warknęła, próbując przy tym wyszarpać się z objęć swojego wybawcy, który najwyraźniej bardzo szybko ewoluował do roli oprawcy.

— Puszczę cię pod warunkiem, że zamiast iść sama do swojego mieszkania, pojedziesz razem ze mną do mnie. Jest już bardzo późno i nie powinnaś o takiej porze chodzić sama. Po mnie zaraz przyjedzie kierowca, więc cię ze sobą zabiorę. Poobserwuję, czy nie dzieje się z tobą nic niepokojącego i jeśli w południe będziesz całkowicie zdrowa, to każę komuś odwieźć cię gdzie tylko zechcesz — oznajmił Ashton, który sam do końca nie wiedział, dlaczego zdecydował się zaprosić obcą kobietę do swojego domu. W myślach skarcił się za własną lekkomyślność i postanowił robić dobrą minę do złej gry, ponieważ nie mógł już wycofać swej propozycji, gdyż wyszedł by wtedy na głupca w oczach brunetki.

Oferta blondyna na początku rozzłościła dziewczynę. Po chwili jednak, gdy Jackie trochę się nad tym zastanowiła, doszła do wniosku, że taki stan rzeczy może wyjść jej na dobrze, dlatego też postanowiła kuć żelazo póki gorące i dowiedzieć się jak wiele jest w stanie ugrać, na dopiero tworzącej się znajomości z — jak przypuszczała— dość bogatym mężczyzną, którego skądś kojarzyła, ale nie mogła sobie przypomnieć skąd.

 *****

— Dziękuję za gościnność, ale naprawdę nie musiałeś mnie do siebie zapraszać, czuje się bardzo dobrze i jestem prawie pewna, że oprócz paru siniaków nic mi nie dolega. W sumie mogę już wracać do domu — oznajmiła Jackie, mająca nadzieję, że dzięki tym słowom uda jej się w stosunkowo niedługim czasie opuścić mieszkanie, a tak właściwie apartament szalenie przystojnego blondyna.

Dziewczyna była w rozdarciu, ponieważ pomimo tego, że wcześniej bardzo chciała, aby Ashton został ojcem jej dziecka, to teraz, wnioskując po ogromie bogactwa wypełniającego jego mieszkanie, że mężczyzna ów może być kimś znaczącym, spłoszyła się. Po raz pierwszy w życiu przytłoczył ją ogrom czyjejś zamożność i nie wiedziała jak miała się zachować.

Apartament Irwina był bardzo duży, a przynajmniej tak domyślała się brunetka. Dane jej było bowiem zobaczyć tylko przedpokój oraz sporej wielkości salon, które razem były takiej wielkości jak dwukrotność powierzchni jej mieszkania. Salon był urządzony w nowoczesnym stylu. Ściany zostały pomalowane na klasyczny szary, podłoga pokryta została jasnym drewnem. Wszystkie meble i dodatki były koloru czarnego. Na środku pomieszczenia stała skórzana sofa, na przeciwko której na ścianie wisiał największy telewizor jaki młoda kobieta w życiu widziała. Z prawej strony sofy znajdował się fortepian zaś zaraz obok niego swoje miejsce miała perkusja, która była swoistym kontrastem dla wspomnianego wcześniej instrumentu klasycznego. Pomieszczenie już na pierwszy rzut oka wyglądało na bardzo drogie. Jackie jednak bardziej niż na wystrój zwróciła uwagę na to, iż salon wydał jej się bardzo nieprzystępny. Fakt, że nie było tam choćby żadnych rodzinnych fotografii powodował, że pokój sprawiał wrażenie pustego i zimnego.

W mieszkaniu Ashtona spędziła zaledwie pół godziny i już wiedziała, że nie potrafiła by mieszkać w takim przepychu. Jeszcze dzień wcześniej wydawało jej się, że wygodne życie w luksusowej posiadłości to szczyt jej marzeń, jednak teraz, gdy pierwszy raz w swoim stosunkowo krótkim życiu znalazła się w takim właśnie miejscu, wiedziała, że to nie jest dla niej. Nie widziała się w roli pięknej i dystyngowanej pani domu. To nie był jej styl. Jackie jako porywcza, często przeklinająca i korzystająca z chwili młoda kobieta nie pasowała by do sposobu bycia jaki na pierwszy rzut oka prezentował Ashton.

Mężczyzna, pomimo tego, że był młody i zapewne nie raz w wielu z Londyńskich klubów bywał, miał jednak w sobie tę iskierkę dostojeństwa, jakąś charyzmę która Jackie zarówno przerażała jak i intrygowała. Młoda kobieta z jednej strony chciała aby jej dziecko odziedziczyło geny po tym, niemalże idealnym materiale na ojca, jednakże z drugiej strony obawiała się tego, że “wrabiając go w dziecko” może niechcący wkopać się w jakąś grubszą sprawę. Strach, który w tamtej chwili odczuwała był o wiele mocniejszy od ciekawości i ekscytacji jaką budził u niej ów zielonooki blondyn. Postanowiła więc odpuścić sobie plany na majstrowanie z nim dziecka i zdecydowała się, jak najszybciej wrócić do swojego skromnego mieszkanka.

Jackie jednak bardzo szybko zorientowała się, że opuszczenie cholernie drogiej posiadłości mężczyzny może okazać się trudniejszym niż początkowo jej się wydawało. Irwin bowiem za żadne skarby świata nie chciał zgodzić się, aby panna Spencer wracała do swojego lokum w środku nocy.

— Nie ma mowy, że pozwolę ci teraz wyjść. Zostaniesz u mnie do rana, i wtedy osobiście odwiozę cię gdzie tylko zechcesz — odparł blondyn, podając przy tym kobiecie kubek z gorącą herbatą wiśniową, który ta po chwili namysłu przyjęła.

— Nie jestem przecież małą dziewczynką, umiem o siebie zadbać — rzekła, po czym niezbyt rozważnie wzięła łyk gorącego napoju co skutkowało poparzeniem języka i dość głośnym syknięciem, na co Ashton uśmiechnął się z politowaniem.

— Właśnie widać, jak bardzo potrafisz o siebie zadbać — odpowiedział, powstrzymując się od śmiechu, co spowodowało, że impulsywna z natury Jackie zagotowała się ze złości.

— Serio kurwa?— krzyknęła brunetka.

— Będziesz oceniał moją dorosłości po fakcie, że poparzyłam się jebaną herbatą? Przecież tak prosta do zjebania błahostka nie definiuje tego czy jestem dorosła, czy nie — warknęła, patrząc się przy tym na niego wzrokiem, który gdyby miał taką możliwość, to zapewne by zabił. Był to ten rodzaj spojrzenia, pod którym większa część społeczeństwa ugięłaby się i nie byłaby w stanie patrzyć w oczy nadawcy. Ashton jednak, jako osoba, która z kapryśnym i humorzastym Lukiem spędziła więcej czasu niż ktokolwiek inny, doskonale wiedział jak sobie z daną sytuacją radzić. Nie spuścił bowiem wzroku. Bez mrugnięcia okiem wytrzymał ciskane w jego stronę gromy, po czym po chwili namysłu głębszego namysłu powiedział.

— Nie twierdzę, że nie jesteś dorosła, ponieważ poparzyłaś się herbata. W ogóle nie podważam twojej dojrzałości, nie śmiał bym. Zwyczajnie nie uśmiecha mi się fakt, że o tak późnej porze chcesz wracać sama do domu. Jako dobrze wychowany mężczyzna nie powinienem pozwolić ci na coś tak niebezpiecznego. Nie będę mógł spokojnie usnąć, jeśli będę wiedział, że ty wracasz tam sama, jednakże jeśli taka jest twoja wola to ja ją uszanuję.

Ashton po paru kieliszkach zmieniał się nie do poznania. Stawał się kulturalny, ułożony i empatyczny. Alkohol przeistaczał go w całkowite przeciwieństwo tym kim był na co dzień, lub jak kto woli, tym na kogo wykreował go Luke. Przyszły następca tronu miał bowiem bardzo duży wpływ na ukształtowanie charakteru swojego powiernika. Stworzył go sobie takim, jakiego go potrzebował.

— Taka więc jest wola niewiasty, jaśnie rycerzu — odparła rozbawiona do cna Jackie.

Dziewczyna już od pewnego czasu siedziała na czarnej, skórzanej sofie wyłożonej aksamitnymi poduszkami. Jednak z chwilą, z którą stwierdziła, że wraca do siebie, wstała, kierując się przy tym do wyjścia. Sądziła bowiem, że skoro mężczyzna oznajmił, że uszanuje jej decyzję, to może ona bez żadnych oporów opuścić jego apartament. Jak wielkie musiało być jej zdziwienie, gdy z momentem, gdy chwyciła za klamkę, usłyszała dobiegający zza swoich pleców głos Ashtona.

— Będziesz mogła wyjść pod jednym warunkiem — zakomunikował.

— Słucham — odparła lekko znużona już całą sytuacją Jackie.

— Dlaczego chciałaś ze mną w klubie porozmawiać? Jaki miałaś w tym cel? — zapytał.

Na pozór niewinne pytanie, które zadał Ashton spowodowało, że Jackie po raz pierwszy od kilkudziesięciu godzin zaczęła logicznie myśleć. Z momentem gdy brunetka dowiedziała się o tym, że jej najlepsza przyjaciółka spodziewa się dziecka, niezwłocznie obrała sobie za cel aby zajść w ciąże najszybciej jak to tylko możliwe. Jackie chciała wypełnić złożoną lata temu obietnicę, i pomimo tego, że wiedziała iż złamana ręka nijak ma się do wydania na ten świat, a w późniejszym czasie wychowywania dziecka. Skala poświęcenia była bowiem nieporównywalna i to oczywiście panna Spencer była osobą która zdecydowała się poświęcić więcej. Nie przeszkadzało jej to jednak dążyć z determinacją do obranego celu, w czym skutecznie pomagała jej spora ilość alkoholu, którą wypiła podczas poszukiwań kandydata idealnego. Tak długo jak w jej systemie utrzymywały się wysokie ilości adrenaliny i alkoholu, Jackie była święcie przekonana, że zajście w ciążę dla solidarności jest czymś najzwyczajniejszym na świecie i bez mrugnięcia okiem musi wywiązać się ze swojej obietnicy.

W głowie Jackie powód do zajścia w ciąże brzmiał całkowicie logicznie, a sposób w jaki planowała osiągnąć swój cel wydawał się perfekcyjny. Była pewna swego, dlatego w klubach nie miała oporu namawiać przypadkowych mężczyzn na to aby przespali się z nią tylko dlatego, że chciała dotrzymać obietnicy którą kiedyś złożyła.

Od momentu opuszczenia klubu brunetka zdążyła już jednak trochę wytrzeźwieć, dlatego też gdy Ashton zadał jej pytanie, zastygła na chwilę w bez ruchu. W tamtej chwili zastanawiała się usilnie nad tym, czy powiedzenie blondynowi o tym, że chciała namówić go aby zrobił jej dziecko to aby na pewno dobry pomysł. Panna Spencer nie była bowiem już tak pewna swego jak jeszcze parę godzin temu, gdy w jej żyłach płynęło więcej alkoholu niż krwi. Fakt, że zawahała się przed udzieleniem szczerej odpowiedzi wynikał z dwóch rzeczy. Pierwszą z nich było to, że Jackie uświadomiła sobie, iż tak bogaty i elegancki mężczyzna mógłby zażądać dalszych i bardziej zażyłych relacji, gdyby dowiedział się, że kobieta faktycznie urodzi jego dziecko. Taka wizja przerażała brunetkę, ponieważ jak już zdążyła sobie wcześniej uświadomić, totalnie nie pasowała do roli eleganckiej i ugrzecznionej pani domu. W gruncie rzeczy dwudziestojednolatka nie uznawała czegoś takiego jak związki. Nie potrafiła wytrzymać w towarzystwie tego samego mężczyzny dłużej niż dobę. Wynikało to z faktu, że aby być z kimś w związku trzeba często iść ma kompromisy, a Jackie najzwyczajniej w świecie tego nie potrafiła. Gryzło się to z jej temperamentem.

Druga rzecz, która spowodowała, że Jackie nie do końca była pewna jak odpowiedzieć na pytanie był fakt, że obrana przez nią wcześniej strategia w obecnej sytuacji nie miała prawa bytu. Do tej pory podchodziła ona do nieznajomych mężczyzn w klubie i bez zbędnych ceregieli pytała czy zrobią jej dziecko. Nie wdawała się z nimi w żadną inną konwersację. Nie zagadywała ich w żaden sposób. Nie pytała ich o nic nie związanego z tematem dziecka i sama nie wspominała nic o sobie. Ona nie znała imienia człowieka z którym rozmawiała, on nie znał jej. Panna Spencer postawiła na bardzo pomocną w jej przypadku anonimowość, dzięki której przedstawiane każdemu kolejnemu kandydatowi tak absurdalnej propozycji przychodziło jej łatwo.

Z Ashtonem sprawa na nieszczęście Jackie wyglądała jednak całkowicie inaczej. Przez incydent w klubie, którego główną gwiazdą była oczywiście panna Spencer, ona i zielonooki blondyn mieli okazję spędzić ze sobą trochę czasu sam na sam, podczas którego, ku zdziwieniu kobiety, prawie non stop rozmawiali. Ta rozmowa z kolei pozwoliła im na wymianę paru faktów z życia każdego z nich. Znali nawzajem swoje imiona i wiedzieli o osobie z którą rozmawiali tyle na ile ta druga pozwoliła wejrzeć w głąb siebie, co oczywiście ani w przypadku Ashtona ani Jackie nie było całą ich biografią. Obydwoje zostali bowiem nauczeni przez życie, że nowo poznanej osobie nie odkrywa się od razu wszystkich kart, ponieważ później zazwyczaj się tego żałuje. Żadne z nich nie powiedziało wiec o sobie zbyt wiele. Nie zmienia to jednak faktu, że w jakimś małym stopniu zdążyli się poznać. Komfort anonimowości, który Jackie miała z wszystkimi innymi potencjalnymi ojcami jej dziecka, w tym wypadku przestał więc istnieć. Wraz z nim wyparowała zaś gdzieś cała pewność siebie brunetki.

— Czego ode mnie chciałaś? — zapytał ponownie blondyn, który najwyraźniej zrozumiał, że próbująca opuścić jego mieszkanie kobieta nie odpowie o ile pytanie nie zostanie powtórzone.

— Chciałam poprosić cię o pomoc — odpowiedziała w końcu Jackie, która po długim namyśle zdecydowała, że nie będzie tchórzyła jak jakiś dzieciak i doprowadzi do końca to co zaczęła w klubie.

— Pomoc z czym? — zadał kolejne pytanie.

— Chce abyś zrobił mi dziecko — oznajmiła brunetka, starając się przy tym utrzymać poważny wzrok na mężczyźnie, który na słowa Jackie zareagował śmiechem.

— Dlaczego się śmiejesz? — zapytała brunetka, która pomimo tego, że zawsze gdy ktoś ją wyśmiewał wpadała w furię, starała się zachować zimną krew i nie skoczyć z pazurami na Ashtona. Wiedziała bowiem, że gdyby dała się ponieść emocjom to zamiast odsypiać ekspansję po klubach we własnym łóżku robiła by to na komisariacie, a czegoś takiego w żadnym wypadku nie chciała znowu przeżyć. Jedna taka akcja na całe życie wystarczy.

— Bo to najśmieszniejszy żart jaki usłyszałem — odpowiedział blondyn, ścierając przy tym z twarzy łzy, które pojawiły się jako efekt gwałtownego i intensywnego śmiechu.

— To nie był kurwa żart — odparła Jackie, tracąc powoli pokłady spokoju i cierpliwości.

— Co proszę? — zapytał delikatnie zdezorientowany mężczyzna.

— To nie był kurwa żart — powtórzyła dwudziestojednolatka mając przy tym śmiertelnie poważną minę, co całkowicie zbiło z tropu Ashtona, który do teraz uważał słowa kobiety za całkiem dobry, niewinny kawał.

— Chciałam cię poprosić abyś zrobił mi dziecko, bo wydawałeś mi się najzajebistszym kandydatem, ale fakt, że najwyraźniej jesteś w chuj bogaty spowodował, że chyba już nie chce twojej pomocy — dodała po chwili.

— Czekaj co? — zapytał blondyn, którego wyraz twarzy świadczył o tym, że ani trochę nie rozumiał dziwnej prośby którą przecież poznał niespełna kilka godzin wcześniej.

— Odpowiedziałam na twoje pytanie. Dlatego też wracam do domu — zakomunikowała Jackie, ignorując pytanie Ashtona i zanim ten zdążył jakkolwiek zareagować, kobieta opuściła mieszkanie mężczyzny zatrzaskując przy tym za sobą drzwi.

Autor kostka12
Opublikowano
Kategorie Dramat Romans
Odsłon 873
2

Komentarze

Bez komentarzy

Dodaj komentarz