Artefakt

Mrok, wszędzie tylko noc. A ja siedzę w moim pokoju koloru ścian krwistoczerwonego i nadal wszystko widzę. Każdy kont mojej sypialni. Idealnie pościelone łóżko z czarną pościelą, szafę, z której zaraz wylecą na ziemię wszystkie moje ubrania, biblioteczkę zajmującą dwie ściany, zazwyczaj nieużywaną przeze mnie toaletkę, komodę pełną wszystkiego, co nigdzie indziej się nie zmieściło, dwa ogromne okna zasłonięte czerwonymi zasłonami, czarny dywan leżący na panelach wykonanych z ciemnego drewna i fotel stojący na nim, na którym ja siedzę. Moje błękitno-zielone oczy są wpatrzone w okładkę jednej z moich ulubionych książek, która leży na moich kolanach. Jest ona bardzo piękna, barwy czerwonej z czarnymi napisami. Mogłabym ciągle siedzieć tu i się na nią patrzyć lub ją czytać. 

Jednak w tym momencie ktoś wszedł do mojej komnaty i musiał mi popsuć tę chwilę. Popatrzyłam się na drzwi. Stała w nich moja najlepsza przyjaciółka. Nazywała się Veronica. Miała kruczoczarne włosy, błękitne oczy, w których zazwyczaj było widać radość, ale tym razem strach; i bladą cerę. Mężczyźni uważali ją za jedną z piękniejszych, może dlatego, że ciągle nosiła obcisłe spodnie i bardzo przylegające bluzki. Dzisiejszej nocy jednak wyglądała inaczej. Tym razem miała na sobie czarną krótką sukienkę, sięgającą do połowy ud, do której były przymocowane frędzle, długie zamszowe kozaki, oraz kurtkę ze skóry. Miała również bardzo mocny makijaż, a jej włosy były potraktowane bardzo dużą ilością żelu, ponieważ wyglądały tak, jakby przed chwilą je myła. Tylko że nie mogła tego zrobić tego przed kilkoma minutami. Wtedy miała swoje obowiązki, których nie mogła zaniedbać. Ver nie wybierała się na randkę ani na inne spotkanie. Jej strój oznaczał coś innego. Zresztą ja miałam na sobie identyczne ubrania.

-Nino, mamy problem- powiedziała, jąkając się

-Co się stało Nica?-spytałam się jej, wstając w tym samym czasie z fotela i kładąc książkę na jednej z półek biblioteki, która jako jedyna znajdująca się za mną miała jeszcze trochę miejsca na jedną książkę.

-Zniknął- powiedziała przerażona jedno słowo, a ja już wiedziałam, o co jej chodzi.

Szybko pobiegłam do drzwi, wyminęłam w przyjaciółkę i zaczęłam biec, najszybciej jak mogłam przez ogromny szary korytarz, na którego każdej ścianie wisiał portret, kogoś bardzo ważnego dla tego miejsca. Po drodze nie zobaczyłam nikogo. Gdy byłam już przed wrotami, do których zamierzałam, przestałam biec i przywitałam się z dwoma mężczyznami. Byli to strażnicy tego pomieszczenia. Nie musiałam nic im mówić ani pokazywać, ponieważ oni sami, gdy tylko mnie zobaczyli, otworzyli mi drzwi. Weszłam do ciemnego pomieszczenia. Zrobiłam parę kroków w stronę jego środka. Znajdowała się tam skała, w którą powinien być wbity miecz, ale go tam nie było. Wściekłam się. Ktoś go ukradł i przeszedł niezauważalnie koło strażników i opiekunów, chyba że… mamy kreta. Musiałam się uspokoić, ponieważ inaczej bym kogoś zabiła, a tego w tym momencie nie chciała. Ważniejsze dla mnie było odnalezienie broni i dowiedzenie się kto ją ukradł. To jest teraz dla mnie najważniejsze. Podeszłam do skały i kucnęłam przy niej, by sprawdzić, czy złodziej nie zostawił za sobą żadnego tropu. Jedyne co poczułam to zapach jakiś bardzo słodkich perfum. Przez które zrobiło mi się niedobrze, ale jakimś cudem to wytrzymałam i odeszłam jak najdalej od skały. Nie oddychałam, ale i tak czułam ten zapach w swoich martwych płucach. Najwidoczniej było to dzieło jakiegoś maga. Czyli to na szczęście nie jest nikt z nas, ponieważ magia w tym miejscu jest zabroniona.

Po chwili zastanowienia kto to mógł być, wyszłam z sali. Powiedziałam strażnikom, by nikogo tam nie wpuszczali. Chociaż zwykłą mową to ja raczej tego bym nie powiedziała. Rozkazałam im to, ponieważ mam do tego całkowite prawo. Gdy tylko to zrobiłam, ruszyłam w inną stronę. Przeszłam przez inny czerwony korytarz, ale tym razem jego ściany były puste. Nie wisiały na nich portrety, a nawet pejzaże. Jednym słowem nic.

Chociaż tutaj napotkałam kilka kobiet i paru mężczyzn, którzy chylili przede mną głowę. Uśmiechnęłam się do nich lekko. Najwyraźniej Veronica nie powiedziała, nikomu co się dzisiaj stało, ponieważ oni byli weseli. Poszłam dalej, omijając ich. W końcu po jakiś pięciu minutach znalazłam się przed wielkimi dębowymi drzwiami. Weszłam przez nie bez żadnego pukania. Znalazłam się w ogromnym brązowym pomieszczeniu. Stały tam dwie czarne sofy ułożone naprzeciw siebie, a na nich spoczywało czterech chłopaków i jedna nieznana mi dziewczyna. Podeszłam do ściany niedaleko wejścia i oparłam się o nią.

-Erik!-zawołałam po imieniu jednego z siedzących

-Co tym razem chcesz Nino?!-spytał się mnie wkurzony blond włosy chłopak, o zielonych oczach. Uchodził on za jednego z najprzystojniejszych wojowników. Trudno się dziwić, że dostał ten tytuł. Był wysoki i dobrze zbudowany.

-Kochanie co ta blondynka tu robi?-spytała się mojego rozmówcy szatynka siedząca koło niego. W tym momencie chłopaki odwrócili się w moją stronę. By tylko zobaczyć moją reakcję. A co do dziewczyny nigdy jej tutaj nie widziałam, więc któryś z chłopaków musiał ją tu przyprowadzić spoza pałacu. To akurat jest tu zabronione, chyba że miała pozwolenie od głównych dowodzących, a tego na pewno nie miała, ponieważ ja i mój przyjaciel, którego tutaj akurat nie ma, nie wyraziliśmy na to zgody. Chociaż nie dziwię się moim wojownikom tego, że ją zabrali. Przecież na stałe oprócz mnie i Veronici w tym domu na stale nie mieszkają żadne kobiety.

-Czy ja albo Luis wam na to pozwoliliśmy?-zapytałam się ich, ale odpowiedziała mi cisza.

-Ale…-zaczęła dziewczyna, ale ja wiedząc, że zaraz zacznie gadać mi jakąś bajkę, uciszyłam ją. Wystarczyło, że pokazałam jej moje białe kły wraz z innym uzębieniem,

a już była cicho. Niby była wampirem, ale nawet one boją się najpotężniejszych ze swojej rasy.

-Nina nie strasz jej tak- blisko siebie, usłyszałam dobrze mi znany głos. Odwróciłam się w prawo. W drzwiach stał przystojny chłopak o blond włosach będących w nieładzie i błękitnych oczach, które bacznie wszystko obserwowały. Był to mój najlepszy przyjaciel, a zarazem  mój brat bliźniak. Luis. Ubrany był jak zawsze w  ciemną koszulę i czarne spodnie.

-Gdzieś ty był?-spytałam się go

-Musiałem coś załatwić, ale Veronica do mnie dzwoniła i wiem co, się stało, więc nie musisz mi tego mówić

-A co się stało?-zadał pytanie mu Erik

-Ty jeden z najpotężniejszych nie wiesz, co się dzieje- zdziwiłam się, w sumie jakby częściej się interesował sprawami tego miejsca, a nie kolejnymi wampirzycami to by wiedział

-Nasz miecz został skradziony- powiedziałam po chwili.

Opublikowano
Kategorie Fantasy
Odsłon 1359
0

Komentarze

Bez komentarzy

Dodaj komentarz