Kapłanka Pięciu Żywiołów |Tobirama x Reader| – Rozdział 2

Słońce jeszcze nie zaczęło swojej wędrówki po niebie, kiedy Tobirama jadł śniadanie. Skromne kanapki, na których znajdował się ser i pomidor, szybko ginęły w ustach mężczyzny. Głowę miał podpartą o dłoń, a wzrok utkwiony w znak swojego klanu wiszący na ścianie. Zanim Hashirama wprowadził się z Mito do rezydencji Hokage, cała trójka mieszkała razem w tym domu. To było ich pierwsze mieszkanie, zbudowane po podpisaniu traktatu pokojowego z klanem Uchiha. Senju bardzo chciał do tego miejsca przyprowadzić kiedyś kobietę, z którą założy rodzinę. Problem polegał na tym, że był zapracowaną osobą i w jego grafiku nie znajdowało się coś takiego jak spotkania towarzyskie czy randki.

– A czas leci… – burknął, przeżuwając kolejny kęs.

Kiedy o tym wspomniał, zerknął na zegar i jęknął cicho, wskazówki dobitnie pokazały jak bardzo Tobirama zmarnował godzinę, poświęcając ją jedynie na posiłek. Kiedy tylko na talerzu nic już nie zostało, włożył go wraz z kubkiem po herbacie do zlewu i zaczął się zbierać do wyjścia.

Ze względu na położenie klanu Senju do budynku administracyjnego, podróż nie trwała długo. Na miejscu czekały na niego cztery z sześciu osób ze składu. Jak to miał w zwyczaju, zlustrował swoich towarzyszy od góry do dołu. Już po tym co zobaczył, wiedział z kim ma do czynienia.

Akimichi Hiroshi, jak każdy członek tego klanu, był pulchny. Rude włosy zaplecione miał w warkocz, a zielone oczy wysyłały radosne iskierki rozmówcom. Nosił ciężki pancerz z symbolem swojego klanu. Tobirama już teraz wiedział, że jest to osoba, która od samego początku wzbudza zaufanie i sympatię. Według kart był doświadczonym shinobim w eskortowaniu zleceniodawców i walce na krótki oraz daleki dystans.

Obok niego stał Yamanaka Daisuke, szczupły i umięśniony. Blond włosy związał w wysokiego kucyka. Ubrany zwyczajnie. Widać było, że tak jak większość ninja z wioski, woli lekkie zbroje.

– Dzień dobry, panie Tobiramo.

Przywitał się grzecznie, a białowłosy skinął mu głową.

Na czym on tu skończył… O! Bardzo dobrze opanował techniki swojego klanu, włada kataną i stylem błyskawic. Będzie świetnym połączeniem dla stylu wody. Był młody i jeszcze nie doświadczony, ale Hashirama nalegał, aby został członkiem drużyny. Uważał, że chłopak ma szansę zostać jednym z najpotężniejszych shinobi z jego klanu i coś Tobiramie podpowiadało, że jego brat się nie myli. Na podstawie raportów, jakie starszy Senju miał okazję przeczytać, mógł wywnioskować, że coś w tym jest. Poza tym, jeśli pamięć go nie myli, to kapitanowie drużyn chwalili go i mieli dobre o nim opinie.

Nara Tetsuya, w miarę krzepki. Lubił wiązać swoje ciemne włosy w sterczącego kucyka. Jeden z mocnych członków klanu technik cienia. Dobry strateg i doradca. Młodszy Senju miał okazję z nim wykonać kilka misji. Szybko działa i myśli, gdyby coś się stało… On obejmie dowodzenie.

Oparta o mur, stała pewna siebie Shimura Miwa. Starsza siostra jednego z małych shinobi… Jak mu tam było? Tobirama nie mógł sobie przypomnieć imienia, ale zarówno kunoichi przed nim jak i dzieciak, znali się jak nikt inny jeśli chodzi o techniki wiatru. Przed sobą miał kolejną partnerkę do walki. Styl wiatru i wody niejednokrotnie zdziałały cuda podczas walk z Uchihami. Jednak nie podobał mu się jej wygląd. Był za bardzo wyzywający, a ona sama miała mało sympatyczną minę. Krótko ścięte włosy miała lekko podgolone przy bokach, była to moda, jaka przybyła z Wioski Ukrytej w Chmurach. Większość kunoichi tak się strzygła i Miwa postanowiła zrobić dokładnie to samo. Nie lubiła też nosić pancerzy, nawet napierśnika. Uważała to za zbędny ciężar i spowolnienie. Senju starał po sobie tego nie pokazywać, ale nie podobała mu się postawa dziewczyny. Miał z nią styczność na misjach, nie zachowywała się arogancko, ale podobno zdarzało jej się szukać zaczepek z innymi członkami drużyny.

– Przepraszamy za spóźnienie, panie Tobiramo!

Odwrócił się, Hyūga Junko. Delikatna i skromnie ubrana, przeciwieństwo Shimury. Coś podpowiadało Senju, że ich relacje mogą być ciężkie. Z tego co też jego bratowa mówiła, dziewczyny nie dogadują się ze sobą dobrze, a powodem jest wygląd Miwy oraz jej zachowanie. Swoje długie kasztanowe włosy czesała tak, że gdyby spadł jej ochraniacz z czoła, zasłoniłby specjalną pieczęć. Nie lubiła na nią patrzeć, bo była też symbolem gałęzi klanu. Idealna pod względem walki wręcz i rzucaniu shurikenami. Poza tym miała dojūtsu oczne, dzięki któremu obciąży trochę Tobiramę sensorycznie.

No i na deser, Uzumaki [Imię]. Dobra użytkowniczka technik pieczętowania i świetny medyk. Na tę chwilę, miał nadzieję, że zdolności leczenia nie będą tak bardzo potrzebne… Ze wszystkich członków drużyny, była jedyną pochodzącą z Wioski Wiru. Znała tamtejsze okolice i dzięki temu nie będą musieli włączać w wyprawę innych shinobi. Chociaż, jeśli dobrze pamiętał, to Mito wspominała tylko o panu Ashinie jako odwiedzającym świątynie. Co oznacza, że chyba nie było innych osób chętnych lub przywódca klanu Uzumaki był przedstawicielem próśb mieszkańców wioski. Taki układ mógł też zabezpieczyć kapłanów, Kosuke wspominał o ich dość niepewnych stosunkach do innych. Mając jedną osobę, która mówiła w imieniu grupy, po ich terenach nie musiało się pałętać wielu ludzi. Jeszcze porozmawia z [Imię] o jej znajomości świątyni, być może będzie trzeba poprosić Ashinę o pomoc.

Odgonił od siebie wszystkie myśli. Spojrzał na całą drużynę i skinął głową.

– Skoro to już wszyscy, to zapraszam do Hokage.

~*~

Hashirama potarł skronie delikatnie. Głowa niesamowicie go bolała po wczorajszej kolacji. Po zjedzonym posiłku Mito zabrała dzieci i położyła je spać, a on i jego brat zostali w salonie. Ku jego uciesze, Tobirama miał dla niego sake. Wypili – to znaczy Hashirama wypił – za dużo i teraz odczuwał konsekwencje tego czynu. Chciał teraz powiedzieć na głos, że nigdy nie będzie pił w środku tygodnia, ale praca Hokage nigdy się nie kończy, zawsze musi być gotów do wydawania rozkazów i kierowania ludźmi. Nawet nie chciało mu się i nie chciał myśleć, jak wyglądałoby jego życie bez Tobiramy, który zawsze go wpierał i był przy każdej ciężkiej decyzji, jaką musiał podjąć.

Nagle znikąd usłyszał przed sobą huk spadającego stosu nowych papierzysk do podpisania. Podskoczył na krześle i spojrzał z przestrachem na swoją żonę. Przełknął nerwowo ślinę.

– Chciałeś koteczku pić, chciałeś mieć wioskę, to teraz wszystkie obowiązki i przyjemności ze sobą łącz – powiedziała z lekkim jadem w głosie.

Była wściekła na Tobiramę, że przyniósł wczoraj alkohol i pozwolił na upicie się jej męża. Owszem, wiedziała o postawieniu pierwszego kroku, jakim była akceptacja do powstania akademii ninja, a i obecna sytuacja też nie była za ciekawa. Jednak dalej uważała, że nie powinni tak balować.

– Idę po kolejną stertę dokumentów.

Skinął tylko głową i po chwili trzasnęły drzwi, skrzywił się i złapał za głowę. Dzisiejszy dzień będzie ciężki. Długo nie musiał czekać, aż usłyszał pukanie, a następnie do gabinetu wszedł Tobirama z drużyną. Wyprostował się i zlustrował shinobi przed sobą. Miał nadzieję, że dobrze wybrali, że misja się powiedzie i dalej będzie mu dane patrzeć jak jego dzieci i wioska się rozwijają.

– Będę mówił krótko, ponieważ czas was goni. Ropuszy Mędrzec z Góry Myōboku przepowiedział nam koniec świata… Waszym celem jest Świątynia Pięciu Żywiołów osadzona w górach na Wyspie Wiru. Resztę szczegółów opowie wam Tobirama w wolnej chwili. Zrozumiano? – Odpowiedziało mu skinięcie głową. – Dobrze, a teraz proszę, abyś jeszcze na chwilę został, a reszta może wyjść.

Kiedy drużyna opuściła gabinet, Hashirama podniósł się z krzesła i podszedł leniwym krokiem do swojego brata.

– Jeśli chodzi o wczoraj…

– Zapomnijmy o tym, nie powinienem się tak upijać. Jakoś ścierpię dzisiejsze docinki i narzekania Mito. – powiedział, machając ręką.

Przytulił do siebie Tobiramę i z lekkim uśmiechem wyczuł, że mężczyzna się nie upiera. Zawsze gdy okazywali sobie uczucia, odbywało się to w miejscu poza wścibskimi oczami lub w towarzystwie bliskich, ale zawsze Tobirama był sztywny, czuł się niezręcznie. Nigdy nie narzekał na tę chłodną, surową naturę białowłosego, doskonale rozumiał, skąd się ona wzięła. Jedynie miał nadzieję, że kiedyś jego brat założy rodzinę i dla nich będzie ciepły. Po tym co przeżył, należy mu się szczęście i rodzicielska przygoda.

W tym pięknym momencie, do gabinetu weszła Mito z obiecaną stertą papierów. Delikatnie zarumieniona, zaczęła się chichotać. Jej wtargnięcie spowodowało szybkie odsunięcie się Tobiramy i zaczerwienie się.

– Przepraszam, już mnie nie ma. – Zamknęła za sobą drzwi. Z trudem się powstrzymywała od głośniejszego śmiechu.

Tobirama zaszurał sandałem o podłogę niczym małe dziecko, które nie co powiedzieć lub coś zbroiło. Zamiast tego pomachał ręką na pożegnanie, a następnie również opuścił pomieszczenie. Hashirama westchnął ciężko. Powodzenia! Wróć cały i zdrowy.

~*~

Siódemka shinobi przekroczyła właśnie bramę prowadzącą do ich wioski. Pewnym krokiem szli przed siebie, nie wymienili ze sobą ani słowa. Wyspa Wiru nie była daleko, znajdowała się również w Kraju Ognia. Problemem była przeprawa przez morze. Tobirama zakładał i miał nadzieję, że jego plan się uda. Chciał jak najszybciej dostać się do portu i tam nająć statek lub załatwić sobie miejsca na pokładzie. Spojrzał na swoich towarzyszy.

– Dobra, Hyūga i Yamanaka na samym przodzie, później ja, Nara i Uzumaki, a na samym końcu Shimura i Akimichi. W tej formacji będziemy się na razie przemieszczać. – Klęknął na jedno kolano, palcami dotknął podłoża i zerknął na Junko –sprawdź teren.

– Czysto – odpowiedziała po parunastu sekundach. Skinął tylko głową, on też niczego nie wyczuł. Powoli się podniósł i dał znak do biegu.

Dość szybko oddalali się od wioski. Tempo mieli bardzo dobre i Tobirama zakładał, że uda im się dostać do portu w ciągu paru godzin z jedną przerwą na odpoczy…

– Tobiramo! Z prawej! – Usłyszał ostrzeżenie od [Imię].

– Cholera… Formacja stop! Przygotujcie się do walki!

Każdy przybrał gotową do boju postawę. Junko uaktywniła swojego Byakugana. Rozejrzała się pospiesznie i odwróciła do Senju.

– To tylko bandyci, nawet nie mają czakry. – Poinformowała. – Jest ich jedenastu i chyba wracają z udanego napadu.

– Czyli nie ma czym się przejmować…

– Nie lekceważ ich, Miwa! – zganił swoją towarzyszkę Nara. Pamiętając swoje poprzednie misje, Shimura bywała arogancja i zbyt pewna swoich umiejętności. Gdyby nie obecność Tobiramy, potężnego shinobi oraz autorytarnego dowódcy, już dawno schowałaby swoją broń. 

– Otoczymy ich, a Tetsuya ich unieszkodliwi. Ruszać!

I jak powiedział, tak zrobili. Najpierw ruszył Hiroshi, użył jednej z najbardziej znanych technik klanu Akimichi i powiększył się, za nim pobiegła Hyūga. Oboje odcięli drogę ucieczki bandytom. Przeciwnicy od razu zmienili kierunki ucieczki. Jedni pobiegli w prawo, drudzy w lewo, a i znalazł się jeden śmiałek, który chciał wrócić tam, skąd przybiegł. Pozostała piątka już zdążyła ich otoczyć, Nara wykorzystując swój cień, uwięził ich i zatrzymał.

– Za dużo nie mieliśmy do roboty. Po co marnowaliśmy czas… – Miwa udała ziewnięcie. Dłonią zasłoniła formujący się na ustach uśmiech, kątem oka widziała, że Junko podchwyciła haczyk i będzie chciała się kłócić.

– Ale to wciąż złodzieje, którzy…

– Cisza! Związać ich.

Kiedy cała jedenastka była wiązana, [Imię] i Tobirama przeglądali worki. Były pełne złotej biżuterii i innych cennych kamieni. Dziewczyna przeglądała niektóre rzeczy z zaciekawieniem, jako shinobi nie zarabiała dużo, o takich bogactwach mogła tylko sobie pomarzyć.

– Może gdzieś w okolicy jest jeszcze właściciel tych przedmiotów. Chyba że… upewnili się, że nie żyje.

– Szczerze w to wątpię. – odpowiedział jej Senju. – Ta biżuteria wygląda podobnie do tej, którą nosi żona Daimyō Kraju Ognia. Niedaleko jest ich letnia rezydencja. Podejrzewam, że udało im się tam zakraść i po prostu zabrać.

Uzumaki spojrzała na niego z zaciekawieniem. Ujrzał to i zaczął wyjaśniać.

– Daimyō posiada bardzo dobrych strażników. Wśród nich są nasi shinobi i samuraje z Kraju Żelaza. Gdyby doszło do walki… – Zerknął na zgraję, która została związana, skinął na nich głową – to skończyłoby się to dla nich śmiercią.

– Poza tym. – Usłyszeli za sobą Daisuke. Chłopak podszedł do nich z wyluzowaną pozą, ręce złożył za głową. – mieli krótkie miecze, tępe i zardzewiałe. – Przybrał pogardliwy uśmiech – Nie zawojowaliby z takim orężem.

~*~

Sarutobi Sasuke był jednym z potężnych shinobi. Jego klan czuł dumę z jego czynów i osiągnięć. Jednak on sam nie był na tyle ambitny, by zostać w Konosze i przynosić jej jeszcze większą chwałę. Stwierdził, że Pierwszy Hokage i jego młodszy brat już wystarczająco dobrą pracę wykonują przy rozwijaniu wioski. Są weteranami wojennymi, którzy przeżyli tą zepsutą wojnę i teraz prowadzą inne zjednoczone klany. Ninja z Wioski Liścia są silni, dobrze pracują w zespole, to był duży sukces przy tak burzliwych relacjach. Oczywiście to nie oznacza, że Sasuke nie tęsknił za domem, o nie! Przecież miał tam żonę i dzieci. Po prostu chciał i brakowało mu życia w mniej bezpiecznych miejscach. Kilka lat temu Hashirama zaproponował mu stanowisko kapitana straży dla Daimyō Kraju Ognia, młody wtedy Sarutobi z chęcią przyjął tę ofertę. Teraz był jednym z bardziej szanowanych shinobi w kraju. Czuł z tego powodu dumę i radość, gdy Hiruzen z entuzjazmem słuchał jego przygód.

Jak większość członków swojego klanu, on również posiadał nałóg palenia. Korzystając z przerwy, wyszedł przed rezydencję i wyciągnął fajkę. Nie dane mu było jednak zapalić, gdyż przybiegł do niego jeden z wartowników. Szybko przybrał pozycję na baczność i zasalutował.

– Dowódco! Siedmiu shinobi z Konohy przy bramie… Mają ze sobą jeńców. – Ciężkie westchnienie wydobyło się z jego ust.

Legenda głosi, że kiedyś zapalę i nikt mi nie będzie w tym przeszkadzać.

– Przyprowadź ich do salonu. – rozkazał, a następnie poszedł po Daimyō i jego żonę.

W tym czasie mężczyzna zaprowadził owych shinobi do wspomnianego pomieszczenia. Tak jak zakładał Tobirama, płynęło ono w bogactwie. Urządzone w tradycyjnym stylu z wyraźnie widocznym miejscem dla gospodarzy. Przyglądanie się jednak nie trwało długo, po krótkiej chwili Sasuke wszedł wraz z władcami feudalnymi. Jakie było jego zdziwienie kiedy ujrzał Tobiramę, skłonił mu się delikatnie, a Senju i pozostała szóstka zrobiła to samo, jednak głębiej. Ich ukłon był już skierowany do Daimyō.

– Miło ciebie zobaczyć, panie Tobiramo. Jednak twoja obecność tutaj raczej nie jest celową wizytą prawda? – przemówił władca.

– Owszem. – odpowiedział. – Na szlaku trafiliśmy na bandytów, przekazaliśmy ich już twoim strażnikom. Mieli ze sobą worki. Po zawartości stwierdziłem, że chyba należą do pańskiej małżonki.

Hiroshi przyniósł worki pod stopy kobiety, a ta przez chwilę je przeglądała, z każdą chwilą uśmiechając się coraz szerzej. Nie było już wątpliwości, że to są jej rzeczy. Żona Daimyō była rozpieszczona i pusta, ale uczciwa. Nie miała w zwyczaju przywłaszczać do siebie przedmiotów, które do niej nie należą. Zanim przyzwyczaiła się do bogactw i szacunku niższych klas społeczeństwa, bywała skromna i niepewna w rozmowach z arystokracją czy nawet z samymi Hashiramą i Mito. 

– Tak! To wszystko, co zabrali złodzieje. Dziękuję, że przynieśliście je z powrotem. – powiedziała, skłoniła się delikatnie i odwróciła do męża. – Każ urządzić przyjęcie! Niech kuchmistrz przygotuje swoje popisowe dania i…

– To nie będzie konieczne, pani. – przerwał jej Tobirama. – Jesteśmy w trakcie misji i chcielibyśmy jak najszybciej znów ją kontynuować.

Po spojrzeniu kobiety widział zawód. Widać był, że lubiła zabawy. Z tego co słyszał od swojej bratowej, to potrafiła pić. Miała mocną głowę i zdarzyło się, że jego głupiutki brat, zrobił z nią konkurs na picie. Wynik tych zawodów nie powinien być zaskoczeniem, Hashirama przegrał… I dostał solidnie po łbie od zdenerwowanej żony. Teraz jak o tym myślał, to nie dziwiła go reakcja Mito na alkohol i kace starszego Senju. Ten matoł sam sobie zapracował na takie traktowanie, pomyślał.

~*~

– Cóż… Miło było zobaczyć znajome twarze. Mam nadzieję, że następne spotkanie będzie podczas mojego urlopu w Konosze. – powiedział Sasuke i spojrzał na Tobiramę z uśmiechem. – Jak już przyjadę, to ocenię pracę mistrza.

– Oceń lepiej ciężką pracę swojego syna. Saru ma szansę cię przerosnąć. – odparł. – Do zobaczenia.

Kiedy schodzili po krętych schodach prowadzących do rezydencji, Senju rozmyślał nad całą obecną sytuacją. Zmarnowali na nią cenne półgodziny. Nie mogą sobie pozwalać na większe przerwy. Czas ich gonił! Na samym dole, sprawdził z Junko teren i znów ruszyli, znów byli drodze. Miał nadzieję, że dalej nie spotkają jakiś większych niespodzianek.

Autor Aven
Opublikowano
Kategorie Naruto
Odsłon 529
0

Komentarze

Bez komentarzy

Dodaj komentarz